środa, 18 kwietnia 2012

Ważna Wiadomość !


UWAGA !

 ZAWIESZAMY BLOGA NA JAKIŚ CZAS. BARDZO WAS PRZEPRASZAMY, ALE CHYBA KAŻDA ROZUMIE, ŻE PO PROSTU BRAK CZASU NA OGARNIĘCIE WSZYSTKIEGO. ZBLIŻAJĄ SIĘ EGZAMINY GIMNAZJALNE, DUŻO NAUKI. NASI KOCHANI NAUCZYCIELE I W OGÓLE, SAME DOBRZE WIECIE JAK JEST.
OPOWIADANIE ZOSTAŁO DOPROWADZONE DO KOŃCA WIĘC CHYBA NIE JEST TAK ŹLE. ; ))
MOŻE POTRWA TO JAKIEŚ DWA TYGODNIE, TRZY ? NIE WIEMY. OBIECUJEMY, ŻE NA PEWNO JESZCZE TUTAJ WRÓCIMY Z NOWĄ HISTORIĄ.
DZIĘKUJEMY WAM JESZCZE RAZ ZA TO, ŻE BYŁYŚCIE I WSPIERAŁYŚCIE. ♥♥♥

TUTAJ MACIE LINKI DO NASZYCH INNYCH BLOGÓW :
'YOU ONLY LIVE ONCE' -->  
 KLIK 
'YOU GIVE ME A STRENGTH' -- >  KLIK 
IMAGINY -- >  KLIK 
IMAGINY ANDZI -- >  KLIK

ŻYCZYMY WAM WSZYSTKIEGO DOBREGO ! MAMY NADZIEJE, ŻE O NAS NIE ZAPOMNICIE ;))

wtorek, 17 kwietnia 2012

Chapter Forty Six


*6 miesięcy później*


*oczami TJ*


Tak strasznie się denerwuje. To ma być najważniejszy dzień w moim życiu. Serce wali mi jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. 
- Gemma mogłabyś nam pomóc? - Anne spytała brunetkę, która błąkała się po pokoju. Moja mama trzymając welon w dłoni przyglądając się mi. 
- Tak już idę. - uśmiechnęła się. 
A i dla jasności. To jest dzień mojego ślubu. Tak. Dokładnie. To dzisiaj. Wychodzę za Harrego. Jestem strasznie zdenerwowana. Wiem, że już to mówiłam, ale nie dziwcie mi się. Od dzisiaj będę nazywała się Theresa Joanne Styles. Jak to brzmi ? Patrzę w lustro i w ogóle nie mogę się uśmiechnąć. Nerwy mnie zżerają. Stoję już w mojej białej sukni. Trzy kobiety wokół mnie. Moja mama denerwuje się tak samo jak ja. Zresztą Anne też. W końcu Harry to jej syn. On też zmienia całe swoje życie. 
- TJ nie denerwuj się tak.. - uspakajała mnie siostra mojego narzeczonego. 
- Tsaa nie denerwuj się. Jasnee.. 
- TJ, Gemma ma rację uspokój się i się uśmiechnij. - Anne spoglądając na mnie zadowolona. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. 
- Dobra. Marie ! Welon. - Anne była szefową. Wszystko jako jedyna miała pod kontrolą. 
Moja kochana mama wpięła biały welon w tył mojej głowy. Odwróciłam się przodem do niej. Spojrzała w moje oczy, chwyciła obie dłonie. Łezka spłynęła po jej policzku. Ja też miałam ochotę się rozpłakać. Oczy zrobiły mi się szklane. 
- Dziecko tylko mi się nie rozpłacz. Rozmażesz makijaż. - uśmiechnęła się przez łzy. 
- Kocham cię mamo. - przytuliłam ją mocno do siebie. 
- Dobra dziewczyny dalej. Nie ma czasu. Za chwilę się rozpocznie. TJ, dalej ! - Anne przywołała mnie ruchem ręki. 
- Pozwólcie mi zostać jeszcze chwilę samej. Dwie minuty, obiecuję. 
- TJ dwie minuty. 
Skinęłam głową. Wyszły i zostawiły mnie samą. Czy ja tego chcę ? Czy ja dobrze robię ? Przecież jestem jeszcze młoda. A Harry ? Czy on na pewno mnie kocha ? Czy on jest pewien tego, że chce być moim mężem i żyć ze mną w zdrowiu i w chorobie ? Na dobre i złe ? Spojrzałam jeszcze raz w lustro. Pierwszy raz się uśmiechnęłam. Podeszłam jeszcze do okna. Wszyscy czekali przy samochodzie. Harrego zobaczę dopiero w kościele. Tak bardzo chcę, żeby był przy mnie. Ostatni raz lustro i wręcz biegłam po schodach na dół. Pogoda była na prawdę śliczna. 
- No dalej piękna. - pogonił mnie Zayn. Wyglądał tak.. tak.. jak nie on. Zresztą każdy z nich tak wyglądał. Liam i Niall. Louisa nie widziałam. Lou był z Harrym. 
- Proszę bardzo.. - Liam otworzył mi drzwi od samochodu. 
- Dziękuje. 
Podjechaliśmy pod kościół. Podbiegły do nas Danielle i Eleanor. Madeline ? Jej już nie ma. Nie ma jej w życiu Nialla, ani w naszym. Okazała się wielką suką. Przepraszam za stwierdzenie, ale inaczej nazwać jej nie mogę. Okazało się, że chodziło jej tylko o kasę naszego kochanego Blondasa i myślała, że dzięki niemu będzie rozpoznawana. Poza tym zdradzała go. Miała jakiegoś swojego drugiego chłoptasia. Niall ją nakrył. Minęły już cztery miesiące od tamtej sytuacji. Niall bardzo szybko się pozbierał mimo, że nie było mu łatwo. Zayn - nadal jest wolny i do wzięcia. 
- Jejku jak pięknie wyglądasz ! - krzyczały. - Jak Harry cię zobaczy to chyba zemdleje przed ołtarzem. - zaczęły się śmiać jak pojebane. 
- Przestańcie. 
Wszyscy - oprócz Gemmy, Dan i El, bo one były moimi druhnami - poszli już zająć swoje miejsca, a po mnie oczywiście jak to tradycja nakazuje przyszedł Josh. Nie był w prawdzie moim prawdziwym ojcem, ale tak go traktowałam. Razem z Joshem przyszła mała Lisa. Miała siedem lat i była córką, siostry mojej mamy. Jej zadaniem było iść przede mną i sypać kwiatki, po których ja następnie miałam stąpać. Chwyciłam Josha bardzo mocno.  
- Josh ja chyba nie dam rady. 
- Nie denerwuj się. Oczywiście, że dasz. - uśmiechnął się. 
Usłyszeliśmy dźwięk organów. Lisa szła przed nami i robiła to co do niej należało. ujrzałam Harrego. Tych wszystkich ludzi, którzy zwróceni byli tylko na mnie. Serce mi stanęło. Matko Boska ! Mamo moja gdzie ty jesteś ! Boże mój ! Ratunku. Zaczęłam krzyczeć w myślach. Byłam już bardzo blisko ołtarza. Spojrzałam na Harrego. Kurwa ! Tutaj jest mój Bóg ! Ojcze Niebieski ! Jak można być takim seksownym ?! O czym ja myślę ? Jestem w kościele ! Uspokój się TJ. Ty bierzesz ślub. Stałam już obok niego. Uśmiechnął się tak słodko, że wszystkie moje wątpliwości odeszły w niepamięć. Pastor zaczął wygłaszać swoją mowę. Nie mam pojęcia czy go słuchałam. A zapomniałabym jeśli chodzi o świadka Harrego - to był nim oczywiście Louis. 
- Jeżeli jest tu ktoś, kto jest przeciwny temu związkowi, niech odezwie się teraz lub zamilknie na wieki. - wypowiedział pastor, a ja tylko spojrzałam z przerażeniem na Harry'ego. Nikt się nie odezwał. Cudownie. Proszę już nie przedłużać. Myślałam. Chciałam już być jego żoną. Następnie podszedł do mnie Josh, który moją prawą dłoń umieścił w prawej dłoni Hazzy. Na znak, że mu mnie przekazuje. Nasza przysięga małżeńska wyglądała trochę inaczej niż zazwyczaj. Każde z nas miało powiedzieć coś od siebie. 
- Przysięgam kochać cię, aż do śmierci i wspierać. Obiecuje, że będę miała cierpliwość do faceta mojego życia. Będę mówiła kiedy słowa są potrzebne i milkła kiedy nie. Starała się mieszkać w cieple twojego serca. Starała się wybaczyć nawet najgorsze rzeczy. Kochała cię zawsze.. - powiedziałam. Tak, powiedziałam. Zrobiłam to.
- Mm.. Masz to gdzieś napisane ? - spytał. 
- Tak. A dlaczego ? - w tym momencie wyjął kartkę. Ja też wyjęłam swoją. 
- Wysoko postawiłaś poprzeczkę. Trudno będzie to przebić. 
- Na pewno dasz radę.. 
- Przysięgam, że zawszę będę cię kochał jak tylko potrafię. Teraz i na zawszę. Przysięgam nigdy nie zapomnieć, że to zobowiązanie na całe życie. I że zawsze nasze dusze, nieważne jak wiele przeszkód będą musiały pokonać, zawsze znajdą drogę by odnaleźć się nawzajem. Kocham cię.. - no i puściłam łzę. 
Ksiądz kazał nam wsunąć na palce obrączki. Po chwili oboje mięliśmy pierścionki na palcach. 
- Nic mi więcej nie zostaje do powiedzenia jak tylko to, że ogłaszam was mężem i żoną. - na chwilę zamilkł, a my patrzyliśmy sobie prosto w oczy. - No pocałuj ją. - pastor się uśmiechnął zresztą jak wszyscy, a nasze wargi się styknęły. Wychodziliśmy z kościoła już jako małżeństwo. Jak to brzmi ? Pięknie co nie ? Oczywiście teraz jechaliśmy uczcić nasze małżeństwo. Zapowiadała się impreza. I to duża. Na naszą cześć. Podjechała po nas limuzyna, oczywiście nie obyło się od reporterów przed kościołem. Musze przyznać, że byłam bardzo szczęśliwa, że to zrobiłam. Siedziałam obok Harrego - mojego męża. Przytulił mnie do siebie. To co powiedział w kościele było bardzo piękne. Nie wierzyłam, że usłyszę kiedyś coś takiego. Byłam pewna, że moje miejsce jest właśnie przy nim. Dojechaliśmy na miejsce. Moje kochane druhny zabrały mnie do pokoju, który znajdował się na piętrze w hotelu. Pokazały mi drugą sukienkę. Była również biała, ale krótsza i wygodniejsza. Po kilku minutach byłyśmy z powrotem na dole bym mogła zatańczyć swój pierwszy taniec z moim mężem. Nie obeszło się bez łez. Przytuliłam się do niego mocno i tańcząc płakałam. Próbował mnie uspokoić, ale niestety mu się nie udało. Później tańczyłam z każdym z chłopców po kolei, bo takie było ich życzenie. Zayn, Liam, Louis i Niall. Później Josh i mój brat. A następnie to zaczęła się już prawdziwa impreza. Chłopcy się troszkę zalali. Około drugiej w nocy z Harrym postanowiliśmy iść wypróbować łóżko hotelowe w naszym pokoju. To był nasz pierwszy seks małżeński. Wszystko było tak jak sobie wyobrażałam. Szampan i truskawki. Wielkie łóżko. My. Nie chciałabym być teraz gdzie indziej. Kocham go i nic tego nie zmieni...




The End

_________________________________

tak to już koniec !
Nasza historia się skończyła.
TJ i Harry żyli długo i szczęśliwie.
Dziękuje wam z całego serca, że przetrwałyście z nami tyle czasu.
Dziękuje, że wspierałyście i komentowałyście.
To bardzo ważne.
Jesteście najcudowniejsze na świecie.
Kochamy Was !
DZIĘKUJEMY
♥♥♥

wtorek, 10 kwietnia 2012

Chapter Forty Five


Za dwie godziny mięli być na wizycie. TJ od czterdziestu minut nie wychodziła z łazienki. Harry strasznie się o nią martwił. W końcu wyszła. Miała podpuchnięte oczy, wyglądała na bardzo zmęczoną. 
- Napijesz sie kawy ? - spytał Zayn, gdy weszła do kuchni. 
- Poproszę. - odpowiedziała cicho i zajęła miejsce obok Stylesa. 
- Kochanie nie denerwujesz się chyba co ? - spytał chwytając jej dłoń. 
- Nie.. czemu mam się denerwować ? Że pójdziemy do obcej kobiety, która będzie wypytywała mnie o .. no dobrze wiecie o co. A potem zacznie pieprzyć o tym co ja czuje skoro nie ma o tym zielonego pojęcia. - uniosła lekko ton.
- Przestań ona ci pomoże. Jedna wizyta jeśli nie będziesz chciała iść więcej to nie pójdziemy. 
- Najlepiej jakbyśmy w ogóle tam nie szli. 
- Obiecałaś mi TJ. 
- Wiem. Dlatego tam pójdę, ale robie to tylko i wyłącznie dlatego, że ty mnie o to poprosiłeś. - Malik podał jej kawę. Popijala małymi łykami gorący napój. Wszyscy zaczęli rozmawiać o czymś innym. W końcu nie mogli żyć cały czas tą jedną sytuacją. Niall nawet się kłócił z Louisem o coś na żarty, a reszta się z nich śmiała. Wszyscy oprócz brunetki. Nagle zaczęło przeszkadzać jej ich zachowanie. Chciała być sama. 
- Zaraz wrócę. - odłożyła kubek na stół i wstała z krzesła. 
- Gdzie idziesz ? - spytał zatroskny Loczek.
- Nie uciekne ci nie bój się. - odwróciła się na pięcie i poszła do łazienki. Szukała swojej bluzki, którą zostawiła tutaj wczoraj i nagle ze spodni Malika wypadły papierosy i zapalniczka. Podniosła je i zaczęła na nie patrzeć. Później na swoje lustrzane odbicie. Jeszcze raz na papierosy. Nigdy jeszcze nie miała do czynienia z papierosami. Już chciała go zapalić kiedy do łazienki wszedł Harry. Szybko schowała to co miała w dłoni i speszona spojrzała na chłopaka. 
- Co tu robisz ? - spytała zdenerwowana.
- Przyszedłem sprawdzić co ty robisz.. Powinniśmy już jechać.
- Już idę. - uśmiechnęła się sztucznie. Zeszli na dół, ubrali się i poszli do samochodu. Zapięli pasy i Harry odpalił silknik. 
- Może tam nie jedźmy. - powiedziała błagalnym głosem. 
- TJ prosze cię. Będę przy tobie jeśli chcesz. 
- Nie. Nie chcę tam jechać. 
- Już teraz za późno. 
- Harry proszę. Nie jedźmy tam ! - łzy zaczęły jej lecieć po policzku. 
- TJ pojedziemy tam. Jedna wizyta jeśli będziesz chciała wyjść to wyjdziesz. 
- Nie ! Nie wejde tam ! Prosze cię zawróć do domu. Proszę. 
- TJ nie wróce. Obiecałaś mi pamiętasz ?
- No i co z tego, że ci obiecałam. Nie mam na to ochoty i tyle ! - zatrzymał samochód. Nerwy mu puściły. 
- Mam już tego wszystkiego dosyć rozumiesz ! Cały czas staram ci się pomóc, ale ty udajesz, że wszystko jest w porządku! A dobrze wiesz, że nie! Nie mogę cię przytulić, odpychasz mnie. Nie mogę cię dotknąć! Staram się to zrozumieć, ale ja już tracę cierpliwość TJ! Wiem, że jest ci ciężko i próbuje cię zrozumieć, ale ty mogłabyś również spróbować zrozumieć mnie! - cały czas krzyczał. Sprawił, że dziewczyna płakała. Zabolały ją jego słowa chociaż w głębi serca wiedziała, że on ma rację. - Przepraszam, nie powinienem krzyczeć. - kolejny raz przekręcił kluczyki. Zawrócił i jechał w kierunku domu. 
- Gdzie ty jedziesz ? - spytała, gdy zorientowała się, że wracają. 
- Chciałaś jechać do domu. 
- Pojade do tej kobiety. Chcę tam jechać. 
- Na pewno ? Nie wiem czy jest sens jeździć w kółko. 
- Na pewno. - odpowiadała cicho. Kolejny raz zawrócił. Po dwudziestu minutach byli na miejscu. Weszli do budynku. TJ mocno ściskała rękę Harrego. Bardzo się denerwowała, ale to co usłyszała od Harrego jeszcze bardziej sprawiło, że musiała dać sobie pomóc. Zrozumiała jak bardzo on ją kocha. Inny mógłby już ją dawno zostawić samą, ale nie on. 
Oboje usiedli na korytarzu, na jasnej, skórzanej sofie. Nagle z gabinetu wyszła dosyć wysoka kobieta w okularach. Wyglądała na bardzo przyjazną. Wymówiła imię i nazwisko brunetki i dziewczyna zaraz ruszyła z kanapy i poszła w stronę kobiety. 
- Proszę uśiądź sobię wygodnie. - kolejna skórzana sofa, lecz tym razem czerwona. Cały gabinet był w tonacji czerni, szarości, bieli z dadatkiem ostrej czerwieni. 
- Wyglądasz na bardzo młodą. Jak na ciebie mówią ? - spytała usmiechając się. 
- TJ. - odpowiedziała cicho, że kobieta ledwo ją usłyszała. 
- Pozwolisz, że ja też będę tak mówiła TJ. Mam nadzieje, że się nie denerwujesz ? Chciałabym, żebyś opowiedziała mi o sobie. 
- Mam osiemnaście lat. Ucze się. Chciałabym zostać dziennikarką. - siedziała nie sokojnie. Ręce jej się tzręsły. 
- Spokojnie. Rozwal się na tej kanapie. Ona jest tutaj po to, żeby było ci wygodnie. Zachowuj się jakby mnie tutaj nie było, a ty rozmawiała byś ze swoim pamiętnikiem. Opowiedz mi co leży ci na sercu. - cały czas się uśmiechała.
- To bardzo trudne. 
- TJ chciałabyś zostać dziennikarką tak ? 
- Tak. 
- Wiesz, że będziesz musiała się otworzyć przed ludźmi, żeby oni poczuli więź z tobą w sensie, żeby mogli ci zaufać. Kochana wyobraż sobie, że teraz to ja prowadzę z tobą wywiad. Okej ? Spróbujmy. Więc od początku. Ja zadaje pytania ty odpowiadasz. Jeśli któreś pytanie będzie trudne, lub nie będziesz chciała na nie odpowiedać po prostu powiedz. Jeśli zaczniesz płakać na stoliczku obok są chusteczki możesz się częstować. Pierwsze pytanie. Czy jesteś szczęśliwa ? 
- Wydawało mi się, że tak. To znaczy szczęśliwa byłam do czasu kiedy.. - wzięła głęboki oddech. Kobieta nie odezwała się po prostu dała jej pomyśleć. - W moim życiu niedawno wydarzyło się coś bardzo przykrego. Do tej sytuacji miałam wszystko co mogłam sobie wymarzyć. Cudownych przyjaciół, własne mieszkanie, w szkole szło mi coraz lepiej, no i cudownego, kochającego chłopaka. Teraz trochę się zmieniło. Nie potrafię z nimi rozmawiać i wole być sama. Zamykam się w łazience lub pokoju i płaczę zastanawiając się nad skończeniem ze sobą. Wiem, że to głupie... - spuściła głowę, poczuła, że oczy robią jej się szklane, ale starała się zapanować nad nimi. 
- TJ powiedz mi co się wydarzyło ? Czy to ze względu na tą sytuację tutaj jesteś ? 
- Tak. Wyjechałam z Harrym na święta do jego rodziny. 
- Harry ? Twój chłopak ? 
- Tak. - uśmiechnęła się. - Wszystko zapowiadało się cudownie. Oświadczył mi się. Czułam, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Na drugi dzień.. Wyszłam z jego siostrą do sklepu i wypożyczalni. A właściwie to tylko ona poszła do wypożyczalni. Chciałam wrócić do domu.. sama.. - łzy spływały po policzku. -Było ciemno. - chwilę milczały. - Zostałam.. ja.. zostałam zgwałcona. Trzech mężczyzn, młodych. Mięli może około dwudziestu czterech lat. Zaciągnęli mnie w jakąś uliczke. Nikogo tam nie było. Pytali czy zrobię to z własnej woli czy będą musieli mnie zmusić. Próbowałam się wyrwać, ale to był najgorszy pomysł jaki mógł przyjść mi do głowy. Zaczęli mnie bić i szarpać. Później mnie rozbierali. Tak bardzo się bałam. Chciałam, żeby przestali, prosiłam ich o to, ale oni robili wszystko coraz mocniej. Dotykali mnie. Wszędzie. A później. Każdy robił to tak mocno. Przy tym bił w twarz, albo kopał. Obudziłam się w szpitalu. Okazało się, że zostałam brutalnie pobita i zgwałcona. Miałam złamane żebro i siniaki na całym ciele. Podbite oczy. Wyglądałam gorzej niż śmierć. A teraz... Każde zbliżenie się do mnie Harrego przypomina mi o tym co zrobili ci mężczyźni. Nie potrafię wyrzucić z siebie tych okropnych myśli. Mam problemy ze snem. Ze wszystkim. Nie rozmawiam z Harrym tak jak dawniej. Prawię w ogóle z nim nie rozmawiam. Wiem, że on mnie kocha i chcę dla mnie jak najlepiej i nigdy nie zrobiłby mi krzywdy, ale ja po prostu nei potrafię.. - rozpłakała się. 
- TJ, jesteś bardzo dzielna. Jeśli już potrafisz sobie uświadomić, że masz problem to znaczy, że już pokonałaś pierwszy krok. Drugim krokiem jest to, że do mnie przyszłaś. Dziękuje ci. To wiele dla mnie znaczy, że pozwolisz mi sobie pomóc. Dziękuje ci, że się przede mną otworzyłaś, bo dokładnie wiem, że nie było to dla ciebie łatwe. Ale jesteś twarda i odważna i to zrobiłaś. TJ zastanów się przez chwilę, gdzie jest ci dobrze ? - dziewczyna spojrzała na kobietę i chwilę milczała. 
- Dobrze, jest mi przy Harrym, jeśli o taką odpowiedź pani chodziło. 
- Dokładnie o tą. Kochasz go ? 
- Oczywiście. 
- Czego pragniesz ? 
- Tego, żeby było tak jak dawniej. 
- A czy zrobisz wszystko, by sprawić, żeby tak było ? - kolejna chwila milczenia. 
- Tak. 
- Będziesz walczyła ? 
- Tak. 
- TJ za chwilę wyjdziesz z mojego gabinetu. Za drzwiami czeka na ciebie twój ukochany. Pokaż mu, że będziesz walczyła o to co byo i o niego, a najważniejsze, że będziesz walczyła ze sobą i ze złymi myślami, które siedzą w twojej głowie. Spróbuj sprawić, by znów poczuł się chciany i kochany przez ciebie. Nie śpiesz się, bo wiadomym jest, że nie sprawisz tego wszystkiego pstryknięciem palca i od razu będziesz mogła robić to co dawniej, ale najważniejsze jest, żebyć pragnęła walczyć. Jeśli to będzie twój cel to będziesz do niego dążyła. 
- Dziękuje. - powiedziała szczerze się uśmiechając. 
- Odwiedzisz mnie jeszcze ? 
- Na pewno. - umówiła się z kobietą na kolejną wizytę za dwa dni. Otworzyła drzwi od gabinetu i ujrzała Harrego. Uśmiechnęła się szeroko i go przytuliła. Styles był bardzo zdziwony nie spodziewał się takiego efektu. Wyszli z budynku i ruszyli w stronę samochodu. 
- Nie wiem jak mam ci dziękować. - spojrzała mu w oczy. - Jeszcze nigdy nie rozmawiałam z kimś w taki sposób. Ta kobieta ona mnie rozumiała, albo udawała, że rozumie, ale po prostu uświadomiła mi, że muszę walczyć. Walczyć z tym wszystkim. Kocham cię i chcę, żeby było jak dawniej. - objął ją ramieniem. - Kolejna wizyta za dwa dni. - dopowiedziała.
- Co ? Masz kolejną wizytę ? - zdziwiony. 
- Tak. - uniosła kąciki ust i po chwili wracali już do domu.  
________________________________________________________________


kolejny rozdział z którego jestem bardzo zadowolona ; )
myślę, że wam też się spodoba.

< 333

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Chapter Forty Four


Od kilku dni TJ jest już w domu. W Londynie. Bardzo się zmieniła. Nie jest taka jak przed wyjazdem. Chodzi spięta. Wszystko ją denerwuję. Co chwilę chodzi do łazienki, by się rozpłakać. Nikt nie mówi o tamtej sytuacji, by poczuła się normalnie, ale jednak tak sę nie czuje. Wydaje jej się, że każdy z przyjaciół patrzy na nią w jakiś dziwny sposób. Próbuje odgonić od siebie te myśli, ale nie potrafi. Obudziła się bardzo wcześnie. Było przed szóstą. Zeszła po cichu na dół i zaczęła robić kawę. Nagle ktoś objął ją od tyłu. Przestraszyła się i od razu odepchnęła Harrego. 
- To tylko ja, spokojnie. 
- Przepraszam. - pocałował ją delikatnie, ale nie był to taki czuły pocałunek jak dawniej. 
- Wracaj do łóżka jest jeszcze wcześnie. 
- Nie jestem śpiąca. - Harry usiadł przy stole, cały czas się jej przyglądał. Była zestresowana. Bała się każdego dzwięku. W milczeniu siedzieli w pomieszczeniu. Dziewczyna popijała gorący napój, a Styles nie wiedział co robić. Po chwili przyszedł Liam i Danielle, a za nimi Zayn. Przywitali się. 
- Jak się czujesz TJ ? - spytała Dan.
- Dobrze.. - odpowiedziała cicho. 
Liam spojrzał na Harrego, który był bezsilny. Nie potrafił pomóc swojej ukochanej. Chciał dla niej jak najlepiej, ale ona cały czas odrzucała pomoc mówiąc, że wszystko jest w porządku. Każde jego zbliżenie się do niej było po prostu ryzykiem. Odłożyła kubek na szafce i pobiegła do łazienki. Znowu zaczęła płakać. 
- Harry co zamierzasz ? Przecież ona powinna się leczyć. To nie jest normalne. - zaczął Liam. 
- Myślisz, że nie wiem ?! Męczy mnie to. Kocham ją ! Ale mam już po kokarde tego jej całego chowania się przed tym wszystkim. Nie mogę się do niej przytulić, bo za chwilę mnie odtrąca. Czuje się jakby ona już mnie nie kochała. Wiem, że to nie jest jej wina. Ale ja tego nie wytrzymuje. Chce jej pomóc. Proponuje jej wizyty u psychoterapeuty, ale otrzymuje odpowiedź "nie jestem chora". 
Dan wyszła z kuchni i poszła na górę do łazienki, do TJ. Zapukała leciutko i poprosiła czy może wejść. Dziewczyna się zgodziła. 
- Mogę z tobą porozmawiać ? - spytała. 
- Jasne. O czym ? 
- O tobie. 
- O mnie ? 
- Tak TJ. Nie uważasz, że powinnać iść do psychiatry. Ktoś powinien ci pomóc. Ty boisz się każdego dźwięku, ruchu, dotyku Hazzy. - brunetka sie rozpłakała. - Nie płacz TJ. Proszę. 
- To nie moja wina. Nie wiesz jak to jest zostać tak zranioną przez ludzi! Nie chciałabyś gdyby ktoś cię zgwałcił! Nie życze ci tego ! - mówiła przez łzy. - Cholernie boli mnie to, że nikt z was mnie nie rozumie ! Myślałam, że jesteście moimi przyjaciółmi i moge na was polegać, ale chyba się myliłam ! - wybiegła z łazienki. Poszła do sypialni. Znowu się rozpłakała. Harry przyszedł do niej. 
- Ty też przyszedłeś mówić mi kolejny raz, że jestem chora psychicznie ?! 
- Nigdy tak nie mówiłem TJ. Nigdy. Ale potrzebujesz specjalisty. Sama sobie z tym nie poradzisz. 
- Poradzę sobie. Zobaczysz ! - przytuliła się do niego mimo, że to było dla niej bardzo trudne. Gdy tylko zamknęła oczy przeżywała to wszystko od nowa. 
- TJ zrób to dla mnie. Chociaż jedna wizyta. Zobaczysz jak to jest. Jesli nie będziesz chciała kolejny raz tam pójść to nie będę cię zmuszał, ale jeden raz. Dla mnie. - spojrzał jej w oczy i czekał na odpowiedź. 
- Tylko raz ? - pokiwał głową. - Dobrze. - wtuliła sie w niego. 
Harry z Dan i El zaczął załatwiać jakiegoś dobrego psychiatrę. Od razu umówił ją na wizytę. TJ siedziała w salonie z Zaynem, Niallem i Madeline. Pierwszy raz kiedy blondynka jej nie dokuczała. 
- Wszystko załatwione skarbie. Jutro idziemy na spotkanie. - uśmiechnął się Lokaty wchodząc do salonu. Ta tylko spojrzała na niego i delikatnie podnisła kąciki ust. 
- Ej.. skarbie uśmiechnij się. 
- Nie mam ochoty się uśmiechać. - znowu próbowała opuścić pokój. 
- TJ nigdzie nie pójdziesz. Zostań z nami. - złapał ją za nadgarstek. 
- Puść mnie. - nie zareagował. Tak samo trzymał ją tamten mężczyzna. - Puść mnie ! Puść mnie do cholery! - zaczęła się wyrywać. Upadła na ziemię i kolejny raz płakała. 
- Przepraszam. Przepraszam kochanie. - chciał ją przytulić, ale nie pozwoliła mu na to. 
- Nie rób tak więcej. - wyszła z salonu. Tak robiła przez te kilka dni. Próbowała się ulotnić. Nie chciała z nikim przebywać. Siedziała tam do wieczora. Harry próbował z nią porozmawiac, ale ona nie chciała, wyganiała go z pokoju. Jej psychika totalnie siadła. Nie panowała nad swoimi emocjami. Cały czas płakała. Było dosyć późno Loczek chciał się położyć. 
- Możesz spac dzisiaj na kanapie ? - spytała, gdy ten kładł się do łózka. 
- Co ? - wiedziała, że słyszał. - TJ serio chcesz, żebym spał na kanapie ? - pokiwała głową. 
- Jasne... - wziął do ręki poduszkę i zdenerwowany zszedł do salonu. 
- Co ty wyprawiasz ? - spytał Zayn, gdy go zobaczył. Siedział przed telewizorem. 
- Śpie tutaj. 
- Dlaczego ? 
- Bo moja narzeczona ma takie życzenie. 
- Żartujesz ? - zdziwiony. 
- A czy wyglądam ? 
- To cię zostawię. Miłych snów. - zaśmiał się i poszedł do swojego pokoju. 
Położył się na kanpie. Trochę to trwało zanim zasnął, ale udało mu się. Jednak jego sen przerwały krzyki. Szybko ruszył z kanapy na góre. Oczywiście TJ. Wbiegł do pokoju jak oparzony. 
- TJ. TJ uspokój się. Jestem tutaj. - obudził ją i szybko przytulił. Miała koszmar. Po chwili w pokoju był Lou, Liam i Dan. Theresa była cała mokra od potu i roztrzesiona. Oddychała szybko. - Kochanie już dobrze. 
- Zostawmy ich samych, on sobie poradzi. - Dan zarządziła i wszyscy wrócili do siebie.
- Już dobrze słońce. - ściskał ją coraz mocniej. 
- Nic nie jest dobrze Harry. - wydusiała po chwili płacząc. 
- Nie mów tak skarbie. To minie. Niedługo.. nie płacz już. Będziesz chodziła do specjalisty ? 
- Kocham cię. Zostań ze mną. - położyli się. Jego wzrok cały czas był zwrócony na jej twarz. Jej smutne, przestraszone oczy sprawiały, że jemu też chciało się płakać. Cholernie ją kochał. Gdyby tylko mógł to wszytko przeżucić na siebie zrobiłby to od razu, żeby ona nie musiała przeżywać tego co teraz. Zasnęła po czterdziestu minutach. Loczek cały czas się w nią wpatrywał.
__________________________________________________________

nie wiem czy ten rozdział mi się podoba no ale jest taki to niech już będzie xd
Chciałam wam życzyć w imieniu moim i dziewczyn MOKREGO DYNGUSA !
Zaprosić również do zaglądania na nasze blogi :
moje kochane kobiety : 
LINK 
imaginy :  LINK i uwaga ! xdd moje kolejne nowe opowiadanie. wiem, że nie jestem w tym trwała, ale to doprowadzę do końca, mam nadzieje  LINK

to wszystko. myślę, że możemy liczyć na wasze wsparcie ; ))

Kochaniutkie < 333


niedziela, 8 kwietnia 2012

Chapter Forty Three


Rodzice Harrego wyjeżdżają dziś do jego rodziny, dlatego TJ, on i Gemma zostają sami. 
- Harry poradzicie sobie prawda ? - pytała Anne, gry już mięli wyjeżdżać. 
- Tak mamo. Ale kolejne święta całe spędzamy razem. 
- Obiecuje. Przepraszam, że tak wyszło.. ale wiesz, że muszę odwiedzić babcię. Chodź tu do mnie, bo pewnie znowu długo cię nie zobacze. - przytuliła go mocno, po czym objęła jeszcze swoją przyszłą synową. Robin też się z nimi pożegnał i pojechali. 
- No to jesteśmy sami panienki. - uśmiechnął się. - Myślę, że popołudnie przy filmie i słodkościach to dobry plan. 
- Super. Ale najpierw może ogarnijmy po śniadaniu co ? - Gemma, kierując się w stronę kuchni. 
- To wy posprzątajcie, a ja pójdę jeszcze chwilę odpocząć. 
- Ty leniu ! - TJ wytkneła język i pomagała Gemmie. 
- Pokaż mi ten pierścionek. - chwyciła dłoń brunetki. - Mój braciszek jednak wie co dobre. - zachichotały. Pozmywały naczynia i poszły do salonu. Rozsiadły się obok Harrego i zaczęli rozmawiać. TJ wtuliła się w swojego ukochanego. Gemma postanowiła im nie przeszkadzać i ulotniła się z salonu. 
- Harruś.. ? - zaczęła.
- Co ? 
- Kochasz mnie nie ? 
- Najbardziej na świecie. Bardziej już chyba nie można. - przytulił ją jeszcze mocniej i pocałował w czoło. 
- To skoro mnie tak kochasz, zanieś do sypialni i.. - ręką zaczeła skradać się do guzików jego koszuli przygryzając dolną wargę. 
- Kochanie.. - troszkę zdziwiony. Wziął ją na ręce i pobiegł z nią na górę. Oboje się śmiali. Położył ją na łóżku i zaczął całować. Powoli rozpinała guziki jego koszuli. Całował jej szyję. Uwielbiała to. Gdy odpieła koszulę do końca szybkim ruchem ja z niego zrzuciła. Uśmiechnął się cwaniacko. Wiedział jak bardzo ma na niego ochote. Dotykała jego torsu, barków i ramion. Pieściła jego ciało dłońmi. Uniósł jej bluzkę i zaczął całować delikatnie brzuch. Nagle weszła Gemma. 
- Oj przepraszam chciałam tylko sprawdzić czy tutaj jesteście. - speszona. - Ale jeśli chodzi o to popołudnie nasze o którym mówiłeś to może wrto się przygotować. 
- Jasne.. - TJ próbowała się podnieść i w szybkim tempie ogarnąć. 
- Może pójdziesz ze mną do sklepu i do wypożyczalni ? - zaproponowała.
- Okej. - zeszły na dół, ubrały się i wyszły z domu. Do marketu nie miały daleko. Zaczęły wybierać różne słodkości. 
- Wiesz co TJ tutaj niedaleko jest wypożyczalnia. Może ja już pójdę i zaraz się spotkamy na rogu ? 
- Masz racje będzie szybciej. 
Gemma wyszła ze sklepu i zostawiła TJ samą. W obcym dla niej miejscu. W końcu była dorosła. Na dworze było ciemno. Gdy wszystko już kupiła poszła do kasy, zapłaciła i wyszła. Szła w kierunku domu Harrego...
- Jest już TJ ? - spytała Gemma, gdy weszła do domu. 
- Nie.. a powinna być ? 
- No ja poszłam do wypożyczalni i mówiłam, że spotkamy się na rogu. Dzwoniłam do niej kilka razy, ale nie odbierała. Myślałam, że już jest. 
- Gemma, zostawiłaś ją samą ?! Jesteś cudowna ! 
- No pewnie zaraz przyjdzie. Zadzwonię jeszcze raz. - wtem zadzwonił telefon Hazzy. 
- Halo ? .. Tak to ja. .. Ale co się sta.. ? .. Zaraz tam będę ! - wykrzyczał wręcz do słuchawki, chwycił kurtkę i kuczyki i ciągnąc Gemmę za sobą biegł do smoachodu. 
- Co się stało ? - spytała czarnowłosa.
- TJ jest w szpitalu. 
- Co ? Jak to ? Co się stało ? - mówiła na jednym wdechu. 
- Nie wiem. 
- Nie denerwuj się tak. 
- Jak mam się nie denerwować! Jak mogłas zostawić ją samą ! 
- Przepraszam.. 
- Twoje głupie przepraszam mi nie wystarczy. Jesli coś poważnego jej się stało nie wybacze sobie tego. - łezka spłynęła po jego policzku. Dojechali do budynku szpitala. Oboje wbiegli tam jak oparzeni. Chłopak wpadł na jakąś kobietę, której zwalił papiery. Nie zwracał na nic uwagi, chciał tylko zobaczyć narzeczoną. Gemma przepraszała za niego. 
- Harry uspokój się ! - krzyczała za nim siostra. 
Nie odpowiedział. Doszedł do recepcji i pytał o Theresę. Pielegniarka wskazała mu jak dojść do sali, ale uprzedziła, że na razie nie będzie mógł się z nią zobaczyć. Gemma zdyszana cały czas próbowała go dogonić. Doszedł do sali. Otworzył drzwi niestety lekarze go stamtąd jak najszybciej wynieśli. Usiadł na krześle w holu i schował twarz w dłoniach. Po kilku minut wyszedł lekarz. 
- Pan Harry Styles ? - spytał Loczka. 
- Tak. Co jej jest ? - pytał zdenerwowany.
- Najprawdopodobniej pańska dziewczyna została zgwałcona. 
- Co ?! Kto jej to zrobił ?! 
- Nie mamy pojęcia. Prosze niech się pan uspokoji. 
- Jak mam się uspokoić ?! Moge ją zobaczyc. Proszę.. 
- Tak oczywiście. Ale prosze być ostrożnym, jest w bardzo ciężkim stanie. Ktoś był bardzo brutalny. Panna Watts jest bardzo wyczerpana, ale jej stan powinien się w miarę szybko ustabilizować. - nie dochodziły do Kędzierzawego słowa wypowiedziane przez lekarza. Wszedł po cichu do sali. Gdy ujrzał TJ łzy zaczęły same spływać po jego policzkach. Usiadł przy łóżku na krzeęle, złapał jej dłoń i płakał. Gemma nie wiedziała co robić. Pierwszy raz nie potrafiła pomóc Harremu i do tego miała wyrzuty sumienia, że ją zostawiła. Nie powinna iść do żadnej wypozyczalni. 
- Gemma zostaw mnie samego. Chcę być tylko z nią. - powiedział po cichu przez łzy. 
- Oczywiście.. - zrobiła tak jak chciał. Skierowała się w strone wyjścia i czekała na korytarzu. TJ nagle otworzyła oczy. Zaczęła się rozglądać po pomieszczniu. Próbowała dojść do siebie. Czuła straszny ból głowy. 
- Kochanie.. przepraszam. To moja wina. Niepowinienem puszczać cię samej. - jeszcze mocniej ścisnął jej dłoń i wtulił w nią swoją twarz. Przez chwilę nie odpowiadała. 
- To nie twoja wina Harry.. - wydusiła ledwo. 
- Zabije tego gnoja, który ci to zrobił ! 
- Ich było trzech.. 
- Co ? Trzech ? Jak mogłem pozwolić wam iść do jakiegoś pieprzonego sklepu. Wybacz mi TJ. 
- To nie twoja wina. - zbliżył się do niej i pocałował delikatnie w policzek. 
- Kocham cię. Tak bardzo. 
- Ja ciebie też.. 
- Lekarz mówił, że niedługo powinnas dojść do siebie. Wszystko będzie dobrze.. 
- Harry ja zostałam zgwałcona. Nadal chcesz ze mną być ? 
- Co ty wygadujesz ? Oczywiście, że chcę. Nie mógłbym cię zostawić. Nigdy. Jesteś moją narzeczoną. - wziął jej rękę, żeby pokazać pierścionek. Niestety go nie miała. 
Teraz to jej napływały łzy do oczu. 
- Tylko nie płacz. Kupię ci nowy. - pocałował ją w czoło. 
- Bardzo mi przykro, ale musi pan już wyjść. - powiedział lekarz. 
- Proszę dać mi jeszcze chwilę. 
- Niestety. Pańska dziewczyna powinna teraz odpoczywać. 
- Narzeczona. Moja narzeczona. - powiedział patrząc na mężczyznę. Przytulił ją delikatnie i wyszedł. Lekarz zadał jej kilka pytań, które nie były dla niej łatwe, bo przypomniały całe to okrutne wydarzenie. Po kilku minutach wyszedł z sali. 
- Panie doktorze czy na prawdę z nią wszystko dobrze ? - zaatakował go pytaniem. 
- Tak. Pańska narzeczona - podkreślił. - Dostała leki. Musi dużo odpoczywać i będzie dobrze. Została na prawdę brutalnie pobita. Ma złamane żebro. Ktoś nie miał pojęcia co robi tej biednej dziewczynie. Jesli tylko dojdzie do zdrowia radzę zgłosić to na policję. A właśnie. Dziewczyna, która do nas zadzwoniła jest tutaj i pytała o pana, chciała z panem porozmawiać. - Harry poszedł za lekarzem. Ujrzał znajomą blondynkę. 
- Lauren ? - spytał z niedowierzaniem. 
- Cześć Harry. Jak ona się czuje ? 
- Nie wygląda to wszystko za dobrze. Dziękuje, że zadzwoniłaś na pogotowie. 
- Nie mogłabym nie zadzwonić. Czy ona cokolwiek pamięta ? 
- Nie wiem. Nie rozmaiwałem z nią o tym jeszcze. Ale mówiła tylko, że było ich trzech. Jak ją znalazłaś ? Ty coś widziałaś ? 
- Nie. To znaczy widziałam jakichś kolesi, ale byli juz za daleko bym mogła cokolwiek zobaczyć. Ona leżała na tym śniegu. To było okropne. - dziewczyna miała łzy w oczach. - Przykro mi. Poznałam ją i kazałam lekarzowi zadzwonić do ciebie. 
- Dziękuje. - przytulił się do niej i razem z Gemmą mimo jego uporu wrócił do domu. Nie mógł zasnąć. Zadzwonił do mamy i o wszystkim jej opowiedział. Nie wiedział co ma robić. Anne, gdy usłyszała słowa syna myślała, że to są jakies żarty. Powiedziała, że jutro będą z powrotem w domu, by być teraz przy niej i przy synie, który też jest w nie najlepszym stanie. Powiadomił również chłopców, których reakcja była podobna. Nie mogli uwierzyc jak ludzie moga być tak okrutni. Przez całą noc nie spał tylko siedział w kuchni przy stole i płakał. Tak bardzo chciał wiedzieć kim są mężczyźni, którzy jej to zrobili. 
- Harry proszę idź się położyć. - Gemma zatroskana. Samej ciężko jej było zasnąć. 
- Nie chcę. 
- Ale przecież to, że teraz tutaj siedzisz nie pomoże nikomu. Proszę idź na górę. 
- Nie Gemma. Po cholere mam tam iść. I tak nie zmruże oka ! - zdenerwował się. 
- Przepraszam Harry. Wybacz, że się o ciebie martwie. 
- Jak ty mogłas pozwolić jej samej wracac do domu ?! Mogłaś pomyśleć, że coś jej się może stać ! Przecież ona tutaj nikogo nie zna ! - zaczął krzyczeć. - Gemma, nie mogę w to uwierzyć ! To twoja wina. Gdybyś jej nie zostawiła pewnie nic by się nie stało ! - rzucił talerzem o podłogę. 
- Harry uspokój się ! 
- Nie mów mi co mam robić ! - uderzając ją ramieniem wyszedł zdenerwowany z kuchni. Zaczęła płakać nigdy nie widziała go w takim stanie. Próbowała to posprzątać. Harry obwinił ją za wszystko. Miał racje. - pomyślała..
____________________________________________________________________

nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału.  wydaje mi się, że mi wyszedł xd mam nadzieje, że wam również się spodoba ; )

< 333

sobota, 7 kwietnia 2012

Chapter Forty Two


Następnego dnia obudził ją jej ukochany, który nie spał już od dwóch godzin. Dziwne. Taki śpioch jak on. No, ale jednak. 
- Kochanie.. - szeptał do ucha.
- Czego ? - odpowiedziała mniej czule niż on, była wręcz zdenerwowana, że ktoś zakłóca jej piękny sen. 
- Wstawaj. Zaraz będzie śniadanie, a po śniadaniu idziemy na spacer. Długi spacer. 
- Dwie minutki.. 
- TJ.. jak ja bym ciebie prosił o dwie minutki to dostał bym poduszką. 
- Ale ty mnie nie bij. 
- Ja ? Nieśmiałbym. Ciebie uderzyć ? W życiu. 
- No ja myśle. - uśmiechnęła się po czym dała mu długiego buziaka. 
Poszła do łazienki, która znajdowała się obok ich pokoju i odbyła poranną toalete. Gdy była już gotowa zeszła na dół, gdzie wszyscy na nią czekali. Przywitała się z wszystkimi z uśmiechem i usiadła do stołu. Przy śniadaniu miło razem rozmawiali. Mama Harrego wypytywała o mamę TJ, która była po operacji i inne mniej lub bardzije ciekawe rzeczy. Po śniadaniu jak to obiecał ukochany mięli wyjść na spacer. Ubrała się ciepło, gdyż za oknem był ostry mróz. 
- Gdzie zamierzasz mnie wyciągnąć w taką pogdę ? - spytała. 
- Chcę ci pokazać Holmes Chaple. Jak byliśmy tutaj ostatnio za dużo nie zobaczyłaś. 
- Za dużo ? Ja zobaczyłam tylko twój dom. 
- No dlatego teraz idziemy zwiedzać. - gotowy już czekał na swoją ukochaną. - Zobaczysz jakie Holmes Chaple jest piękne zimą. 
- Nie wątpie, ale dlaczego mamy iść w taki mróz ? 
- Spacer dobrze nam zrobi. 
- Od kiedy ty tak lubisz chodzić na spacery ? 
- Od kiedy chodzę na nie razem z tobą. - objął ją ramieniem i wyszli z domu. Było na prawdę bardzo romantycznie. Rozmawiali o samych miłych rzeczach. Cały czas przytuleni i uśmiechnięci. 




***


- Liam szybciej. El nie da rady tyle czasu trzymać go poza domem. - denerwowała sie Danielle. Właśnie trwały przygotowania do Wigilii jak i do imprezy urodzinowej Louisa. 
- Kochanie nie denerwuj się tak. Zdążymy. - uspokajał ją Liam. 
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. 
- Zdążymy ? - Dan sarkastycznie zwróciła się do swojego chłopaka i poszła otworzyć drzwi. - Jejku Zayn.. już myślałam, że to Lou i Eleanor. - uśmiechnęła się. 
- To tylko ja. Wszystko już gotowe ? 
- A czy wygląda, żeby było gotowe. Nialler wylazł dwie godziny temu i nikt nie ma pojęcia gdzie jest. A Liam sie ociąga. Ciebie tez dosyć długo nie było.. 
- Wybacz. - uśmiechnał się i pomagał Liamowi. 
Gdy skończyli przygotowania do imprezy zjawił się Blondyn, a za nim Louis i El. Ta impreza miała być niespodzianką dla Boo Beara. Wszyscy poszli się przebrać, gdyż zaraz mieli rozpocząć "kolacje wigilijną". Dziewczyny czekały juz na dole z tortem. Nagle zeszli chłopcy w tym Louis, który zobaczywszy tort i po usłyszeniu słów "Happy Birthday" strasznie się ździwił. Udawał nawet, że się wzruszył, czym wszystkich rozśmieszył. Zdmuchnął śweczki i zaczął rozkrajać nieumiejętnie tort. 
- Wiesz co kochanie ja ci jednak pomogę. - Eleanor podeszła do niego i zaczęła robić to za niego. 
- Jesteście niesamowici. Niespodziewałem się, że zrobicie mi taką niespodziankę. Szkoda tylko, że nie ma tutaj mojego ukochanego Harrusia.. - Eleanor spojrzała na niego wrogo po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem. Każdy po kolei wręczał mu prezent. 
- Dobra Lou siadaj. - powiedział stanowczo Liam. - Ja i chłopcy mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent. - uśmiechnął się do chłopców. Dziewczyny nie miały pojęcia co się dzieje. 
Założyli na głowy czapki mikołajów i zaczęli śpiewać "All i want for christmas is you". Dziewczyny nie mogły wytrzymać ze śmiechu. Zresztą sam Tommo też się zwijał na krześle. Po skończonym wystepie chłopców Lou dziekował im za najwspanialszy prezent jaki kiedykolwiek dostał. Nagle zadzwonił jego telefon. 
- Halo ? - powiedział do słuchawki. 
- Sto lat ! - TJ i Harry krzyczęli do słuchawki. 
- Nie za dużo ? - spytał. 
- Oj przestań dobrze.. Macie impreze ? 
- No mamy i to jaką.. Własnie przed chwilą specjalnie dla mnie wystepowała Mariah Carey razy trzy. 
- Co ? - spytali zdziwieni. 
- No na prawde. Miały takie seksowne czpeczki. 
- Louis możesz dać mi Eleanor ? - poprosiła TJ. 
- Jasne. Myslałem, że do mnie dzwonisz. - podał telefon brunetce. 
- Hej kochana. - powiedziała roześmiana.
- Hej El. I co dałaś ten prezent od nas ?
- Zapomniałam. Cholerka, zaraz mu dam. Całkiem mi wypadło z głowy, bo go schowałam. Zaraz mu dam. 
- Okej. Tylko nie zapomnij. - zachichotała. 
Złożyli jeszcze wszystkim życzenia i przygotowywali się do kolacji. 
Wszystko było pieknie przygotowane w domu Stylesów. Choinka, która była ubrana w kolorow lampki oświetlała całe pomieszcznie. W całym domu pachniały pierniki jak i różne smaczne potrawy przygotowane przez mamę Harrego. Dziewczyny pomagały jej jeszcze przez chwilę po czym usiedli do kolaji. Spędzili ze sobą na prawdę bardzo miło czas. Panowała rodzinna atmosfera. TJ dzwoniła do rodziców złożyć im życzenia i rozmawiała z nimi jakieś dwadzieścia minut. Gdy wróciła do stołu Harry wstał i zaczął mówić. 
- Wiem, że nie jestem jeszcze dorosły i pewnie powiecie, że to za wcześnie na planowanie życia. - wszyscy patrzyli w niego jakby zobaczyli ducha. - Nikogo nie kochałem bardziej niż ciebie TJ. - spojrzał na nią. Wiedziała co się święci. Uklęknął przed nią na jednym kolanie i wyjął z marynarki małe pudełeczko. - Thereso Joanne Watts czy uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją żoną ? - Brunetka zakrył dłońmi usta ze zdziwienia, popatrzyła na wszystkich. Mama i ojczym Hazzy byli chyba zadowoleni, ale Gemma najchetniej zaczęła by skakać z radości, że w końcu będzie miała siostrę. - TJ ? 
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała po chwili. Wsunął jej na palec srebrny pierścionek z dwudziestoma trzema brylantami, który pewnie kosztował majątek. Łzy spłynęły po jej policzku i przytuliła się do Loczka. Nigdy nie sądziła, że to wszystko tak daleko zajdzie. Ale była pewna, że go kocha.. 
Rozdali sobię prezenty. TJ dostała również prezent od jej współlokatorów, z którymi nie spędzała świąt. Było to malutkie pudełeczko. Harry kazał jej otworzyć, bo dobrze wiedział co jest w środku. W pudełeczku znajdowała się bransoletka z charmsami, którą od razu chciała mieć na ręku. Harry pomógł jej ją zapiąć.
- Tam jest jeszcze coś słońce. - uśmiechnął się.
- Jeszcze ? - wyjęła bilet. Spojrzała na Loczka pytająco. 
- Bilet do USA. Jedziesz z nami w trasę.
- Ale.. a.. Boże.. Na prawdę ?! 
- Tak. - kolejny raz rzuciła mu się na szyję. - Chcę mieć przy sobie swoją narzeczoną. A teraz prezent ode mnie. - podał kolejne pudełeczko. 
- Harry nie uważasz, że przesadzasz ? Nie za dużo tych prezentów ? - spojrzała na niego i otworzyła kolejny prezent. odtwarzacz MP5 . 
- Ostatnio narzekałaś na swój więc kupiłem ci nowy. 
- Kocham cie. - uśmiechnęła się szeroko.
- Ja ciebie bardziej. - pocałował ją. 
Teraz nadeszła kolej Harrego. Ten miał troszke większe pudełko. Znajdowała się w nim koszulazegarek  i kubek. Po chwili wszyscy cieszyli się ze swoich prezentów. Tak minął im cały wieczór. Oczywiście nie obyło się bez śpiewania kolęd. 
___________________________________________________________________________


wiem, że trochę nieudany no ale tak jakoś wyszło .
ciesze się, że tak się wydarzyło, że są razem już tak prawie na zawsze xddd
Całusy <333 xd

środa, 4 kwietnia 2012

Chapter Forty One


Od kilku dni TJ nie odbierała telefonów Harrego. Ten siedział cały czas zamknięty w pokoju i prawię w ogóle się do nikogo nie odzywał. Wszyscy się o niego martwili. Jeszcze do tego Madeline miała jakieś swoje głupie odzywki, którymi denerwowała wszystkich domowników. 
- Harry zejdź na śniadanie. - Liam dobijał się do jego pokoju. 
- Zaraz. - odpowiedział smutnym głosem. 
Liam odszedł zrezygnowany do kuchni, gdzie sieldzieli wszyscy chłopcy, Madeline i Eleanor. Dan musiała wyjechać na kilka dni. 
- Nie zejdzie ? - spytał Louis, gdy zobaczył Liama samego.
- Powiedział, że zaraz. Dzwoniłeś do TJ ? - skierował słowa do Zayna. 
- Nie odbiera. - odpowiedział. 
- Myślicie, że to już koniec ? - tym razem blondyn. 
- Nie mam pojęcia. El może ty do niej zadzwonisz ? - Lou wpadł na pomysł. 
- Zaraz po śniadaniu zadzwonię, ale ostatnio też nie odebrała. 
Tym razem również, gdy El zadzwoniła do Theresy, ta nie odebrała. Nikt nie miał z nią kontaktu. Chłopcy musieli iść dziś na spotkanie z menadżerem, więc zaczęli się przygotowywać. Po drodze, po drugiej ulicy Liam zauważył TJ ? Od razu do niej podbiegł, a chłopcy nie wiedzieli co on robi. 
- TJ ? 
- Liam ? - spojrzała na niego przerażona, nie chciała by ją widzieli. 
- Co jest ? Czemu nie jesteś w Leeds ? 
- Jade dopiero w piątek. - uśmiechnęła się. 
- Dlaczego nic nie powiedziałaś ? - dopytywał. Wtem wszyscy do nich doszli. Harry spojrzał na nią smutny. Tak bardzo chciał ją przytulić, powiedzieć, że tęskni.
- Tak jakoś wyszło. 
- Wpadniesz do nas ? - spytał Malik. 
- Nie wiem. Nie mam teraz za bardzo czasu.  
- Ale chwilę chyba znajdziesz co ? - Louis uśmiechnięty.
- Nie wiem. Przepraszam, ale muszę już iść. - pożegnała się i odeszła. 
Po skończonym spotkaniu wracali do domu. Harry poszedł do kawiarni po chwili namysłu zadzwonił do TJ. Brunetka z pełnymi torbami zakupów próbowała otworzyć drzwi. Usłyszała dzwięk telefonu. Rzuciła wszystko i nie patrząc nawet na wyświetlacz odebrała. 
- Halo. - powiedziała, próbując sobie poradzić. 
- W końcu odebrałaś. - usłyszała znajomy głos. Głos który kochała. 
- Harry ? - przestała zajmować się tym co robiła i wiedziała, że nie ma odwrotu musiała w końcu z nim porozmawiać. 
- TJ spotkaj się ze mną proszę.
- Dobrze. Kiedy ? - chłopak trochę się zdziwił. 
- Najlepiej jak najszybciej. 
- Okej za dwadzieścia minut u mnie. 
- Jasne, będę. - uśmiechnął sie i od razu zerwał się z miejsca, by do niej iść. TJ wzięła zakupy i weszła w końcu do domu. Zaczęła trochę ogarniac wszystko, a w szczególności butelki po alkoholu. Gdy już jakoś ogarnęła mieszkanie zabrała się za przygotowywanie obiadu. Nagle zadzwonił dzwonek. Szybko pobiegła otworzyć drzwi. 
- Hej. - uśmiechnął się.
- Cześć. Wejdź. - już dawno nie czuła się tak dziwnie. Wymieniac sie z chłopakiem, którego kocha ponad wszystko głupim "cześć". - Napijesz się czegoś ? 
- Nie TJ. Chcę z tobą porozmawiać. 
- Dobrze, ale przecież przy her.. - przytknał palec do jej ust, nie dając jej dokończyć. 
- Wysłuchaj mnie teraz. Wiem, że popełniłem błąd i to nie jeden.. Ale nigdy nie kochałem bardziej niż ciebie. Nikogo. Chciałbym, żebyś mi w końcu wybaczyła bo ja zwariuję. Kocham cię. Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Wiem, że jestem kretynem i nie powinienem się z nią spo.. - tym razem ona mu przerwała. Pocałunkiem. 
- Jesteś kretynem, ale moim kretynem. Nie potrafię się na ciebie gniewać i mam już dosyć siedzenia samej w domu bez ciebie. Nie mogąc cię przytulić. Z tobą porozmawiać. Kocham cię. - uśmiechnęła się po czym mocno przytuliła do Stylesa. 






***


Wszystko było już w porządku. TJ jednak święta spędzi ze swoim ukochanym. Właśnie wyjeżdżali. 
- Harry na pewno wszystko mam ? - panikowała, gdy chłopcy pakowali ich walizki. 
- Na pewno. Nie panikuj już. Dalej jedziemy, bo będziemy w nocy. 
- Zaraz. Kotku musze jeszcze załatwić jedną sprawę. - wszyscy na nią wejrzeli. 
- Mam dla was małe drobiazgi. Ale otworzycie dopiero w Wigilię. - uśmeichnęła się. - To jest dla Liama - podała mu ślicznie owiniętę pudełeczko z kokardą. - Niall, Zayn, Danielle, Eleanor i Louis. - podała Tomlinsonowi, który już myślał, że nic nie dostanie. - Dla ciebie też coś mam. - spojrzała na Madeline i podała jej pudełko. - Może w końcu zakopiemy topór wojenny. - uśmiechnęła się. 
- Dziękuje. - Blondynka pierwszy raz uśmiechnęła się szczerze, po czym się przytuliły. 
- Dobra to my jedziemy. Kocham was i życzę wam, by te święta były jak najlepsze. 
- TJ jedźcie już. - poganiała ich Danielle.
- Dzięki Dan. - zaśmiał się Harry. 
- Oj cicho tam. Musze się pożegnać nie.. - spojrzała wrogo na Harrego i przytuliła kolejny raz każdego po kolei. 
- Dobra już jedziemy. 
- Harry, a ty wszystko masz ? - Liam spojrzał na niego podejrzanie. 
- Tak mam wszystko. - uśmiechnął się i wsiadł do samochodu. TJ zaraz za nim. Wszędzie było czuc nadchodzące święta. Włączyli radio gdzie brzmiały świąteczne piosenki, włożyli na głowy czapki mikołajów i do tego wszystkiego TJ miała pierniki, które piekła wczoraj z dziewczynami. Śpiewali i jedli naraz. Czuła, że to będą najlepsze święta w jej życiu. Do tego wszystkiego Londyn cały pokryty białym puchem. Zaczęło się ściemniać. 
- Ile jeszcze będziemy jechać co ? - spytała.
- Jeszcze dwadzieścia minut. - stanęli na światłach. - Dawaj buziaka. 
- Skup się na drodze. 
- Dawaj. - pocałowała go, po chwili wszyscy zaczeli trąbić. 
- Widzisz mówiłam, żebyś sie skupił. 
- Dobra, dobra, ale dostałem to czego chciałem. 
Po dwudziestu minutach dojechali na miejsce. TJ trochę się denerwowała, chociaż znała już rodziców Harrego bardzo dobrze. Anne, gdy tylko zobaczyła samochód przed domem wybiegła ich przywitac. Gemma wzięła z niej przykład i rzuciła sie na TJ. Harry witał sie ze swoją mamą, za którą bardzo tęsknił. 
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. - Anne przytulając Harrego. 
- Wiem mamo, wiem. - uśmiechnął się. 
- Miło mi cię widzieć TJ. - podeszła do dziewczyny i również ją przytuliła. 
- Mi również miło. - Harry, TJ i Gemma wzięli ich walizki i weszli do domu. 
- Na ile wy przyjechaliście ? - spytała zszokowana brunetka, gdy zobaczyła ile tych walizek jest. 
- A co najlepiej jak już byśmy jechali co ? 
- Nie oczywiście, że nie. Chociaż przez chwilę poczuje się jakbym miała siostrę. - wyszczerzyła się. 
- Pewnie jesteście głodni siadajcie do stołu. - Anne zwołała wszystkich i podała kolacje. 
- A gdzie Robin ? - spytał Loczek. 
- Jeszcze w pracy. - odpowiedziała kobieta i dołączyła do młodych. 
Rozmawiali bardzo długo. Styles musiał opowiadać wszystko co sie u niego działo. Nastepnie Gemma opowiadała o swoich sukcesach i minęły dwie godziny. Harry z TJ poszli do jego pokoju. 
- Jestem zmęczona. Nawet nie wiem po czym.. - uśmiechnęła się siadając na łóżku. 
- Ja też. Ale musimy przetestować łóżko. - cwaniacki uśmieszek.
- Spadaj wiesz. Już raz je testowaliśmy, poprzednio. 
- No, ale może coś sie z nim stało trzeba to sprawdzić. 
- Wszystko jest tak jak było. - zaczęli się droczyć, aż Harry wylądował na niej i zaczął ją łaskotać. 
- Przestań bo zacznę się drzeć i twoja mama sobie pomyśli nie wiadomo co. 
- Niech sobie myśli.. 
- Harry. - zaczęła się wyrywać. 
- No dobra dobra.
_________________________________________________________________________

wiem. nudny. ale tak jakoś wyszło. przepraszam. kolejny jutro, albo późnym wieczorem zależy od mojej "przyjaciółki" wenuchy xddd
Pozdrawiamy < 333