sobota, 7 kwietnia 2012

Chapter Forty Two


Następnego dnia obudził ją jej ukochany, który nie spał już od dwóch godzin. Dziwne. Taki śpioch jak on. No, ale jednak. 
- Kochanie.. - szeptał do ucha.
- Czego ? - odpowiedziała mniej czule niż on, była wręcz zdenerwowana, że ktoś zakłóca jej piękny sen. 
- Wstawaj. Zaraz będzie śniadanie, a po śniadaniu idziemy na spacer. Długi spacer. 
- Dwie minutki.. 
- TJ.. jak ja bym ciebie prosił o dwie minutki to dostał bym poduszką. 
- Ale ty mnie nie bij. 
- Ja ? Nieśmiałbym. Ciebie uderzyć ? W życiu. 
- No ja myśle. - uśmiechnęła się po czym dała mu długiego buziaka. 
Poszła do łazienki, która znajdowała się obok ich pokoju i odbyła poranną toalete. Gdy była już gotowa zeszła na dół, gdzie wszyscy na nią czekali. Przywitała się z wszystkimi z uśmiechem i usiadła do stołu. Przy śniadaniu miło razem rozmawiali. Mama Harrego wypytywała o mamę TJ, która była po operacji i inne mniej lub bardzije ciekawe rzeczy. Po śniadaniu jak to obiecał ukochany mięli wyjść na spacer. Ubrała się ciepło, gdyż za oknem był ostry mróz. 
- Gdzie zamierzasz mnie wyciągnąć w taką pogdę ? - spytała. 
- Chcę ci pokazać Holmes Chaple. Jak byliśmy tutaj ostatnio za dużo nie zobaczyłaś. 
- Za dużo ? Ja zobaczyłam tylko twój dom. 
- No dlatego teraz idziemy zwiedzać. - gotowy już czekał na swoją ukochaną. - Zobaczysz jakie Holmes Chaple jest piękne zimą. 
- Nie wątpie, ale dlaczego mamy iść w taki mróz ? 
- Spacer dobrze nam zrobi. 
- Od kiedy ty tak lubisz chodzić na spacery ? 
- Od kiedy chodzę na nie razem z tobą. - objął ją ramieniem i wyszli z domu. Było na prawdę bardzo romantycznie. Rozmawiali o samych miłych rzeczach. Cały czas przytuleni i uśmiechnięci. 




***


- Liam szybciej. El nie da rady tyle czasu trzymać go poza domem. - denerwowała sie Danielle. Właśnie trwały przygotowania do Wigilii jak i do imprezy urodzinowej Louisa. 
- Kochanie nie denerwuj się tak. Zdążymy. - uspokajał ją Liam. 
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. 
- Zdążymy ? - Dan sarkastycznie zwróciła się do swojego chłopaka i poszła otworzyć drzwi. - Jejku Zayn.. już myślałam, że to Lou i Eleanor. - uśmiechnęła się. 
- To tylko ja. Wszystko już gotowe ? 
- A czy wygląda, żeby było gotowe. Nialler wylazł dwie godziny temu i nikt nie ma pojęcia gdzie jest. A Liam sie ociąga. Ciebie tez dosyć długo nie było.. 
- Wybacz. - uśmiechnał się i pomagał Liamowi. 
Gdy skończyli przygotowania do imprezy zjawił się Blondyn, a za nim Louis i El. Ta impreza miała być niespodzianką dla Boo Beara. Wszyscy poszli się przebrać, gdyż zaraz mieli rozpocząć "kolacje wigilijną". Dziewczyny czekały juz na dole z tortem. Nagle zeszli chłopcy w tym Louis, który zobaczywszy tort i po usłyszeniu słów "Happy Birthday" strasznie się ździwił. Udawał nawet, że się wzruszył, czym wszystkich rozśmieszył. Zdmuchnął śweczki i zaczął rozkrajać nieumiejętnie tort. 
- Wiesz co kochanie ja ci jednak pomogę. - Eleanor podeszła do niego i zaczęła robić to za niego. 
- Jesteście niesamowici. Niespodziewałem się, że zrobicie mi taką niespodziankę. Szkoda tylko, że nie ma tutaj mojego ukochanego Harrusia.. - Eleanor spojrzała na niego wrogo po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem. Każdy po kolei wręczał mu prezent. 
- Dobra Lou siadaj. - powiedział stanowczo Liam. - Ja i chłopcy mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent. - uśmiechnął się do chłopców. Dziewczyny nie miały pojęcia co się dzieje. 
Założyli na głowy czapki mikołajów i zaczęli śpiewać "All i want for christmas is you". Dziewczyny nie mogły wytrzymać ze śmiechu. Zresztą sam Tommo też się zwijał na krześle. Po skończonym wystepie chłopców Lou dziekował im za najwspanialszy prezent jaki kiedykolwiek dostał. Nagle zadzwonił jego telefon. 
- Halo ? - powiedział do słuchawki. 
- Sto lat ! - TJ i Harry krzyczęli do słuchawki. 
- Nie za dużo ? - spytał. 
- Oj przestań dobrze.. Macie impreze ? 
- No mamy i to jaką.. Własnie przed chwilą specjalnie dla mnie wystepowała Mariah Carey razy trzy. 
- Co ? - spytali zdziwieni. 
- No na prawde. Miały takie seksowne czpeczki. 
- Louis możesz dać mi Eleanor ? - poprosiła TJ. 
- Jasne. Myslałem, że do mnie dzwonisz. - podał telefon brunetce. 
- Hej kochana. - powiedziała roześmiana.
- Hej El. I co dałaś ten prezent od nas ?
- Zapomniałam. Cholerka, zaraz mu dam. Całkiem mi wypadło z głowy, bo go schowałam. Zaraz mu dam. 
- Okej. Tylko nie zapomnij. - zachichotała. 
Złożyli jeszcze wszystkim życzenia i przygotowywali się do kolacji. 
Wszystko było pieknie przygotowane w domu Stylesów. Choinka, która była ubrana w kolorow lampki oświetlała całe pomieszcznie. W całym domu pachniały pierniki jak i różne smaczne potrawy przygotowane przez mamę Harrego. Dziewczyny pomagały jej jeszcze przez chwilę po czym usiedli do kolaji. Spędzili ze sobą na prawdę bardzo miło czas. Panowała rodzinna atmosfera. TJ dzwoniła do rodziców złożyć im życzenia i rozmawiała z nimi jakieś dwadzieścia minut. Gdy wróciła do stołu Harry wstał i zaczął mówić. 
- Wiem, że nie jestem jeszcze dorosły i pewnie powiecie, że to za wcześnie na planowanie życia. - wszyscy patrzyli w niego jakby zobaczyli ducha. - Nikogo nie kochałem bardziej niż ciebie TJ. - spojrzał na nią. Wiedziała co się święci. Uklęknął przed nią na jednym kolanie i wyjął z marynarki małe pudełeczko. - Thereso Joanne Watts czy uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją żoną ? - Brunetka zakrył dłońmi usta ze zdziwienia, popatrzyła na wszystkich. Mama i ojczym Hazzy byli chyba zadowoleni, ale Gemma najchetniej zaczęła by skakać z radości, że w końcu będzie miała siostrę. - TJ ? 
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała po chwili. Wsunął jej na palec srebrny pierścionek z dwudziestoma trzema brylantami, który pewnie kosztował majątek. Łzy spłynęły po jej policzku i przytuliła się do Loczka. Nigdy nie sądziła, że to wszystko tak daleko zajdzie. Ale była pewna, że go kocha.. 
Rozdali sobię prezenty. TJ dostała również prezent od jej współlokatorów, z którymi nie spędzała świąt. Było to malutkie pudełeczko. Harry kazał jej otworzyć, bo dobrze wiedział co jest w środku. W pudełeczku znajdowała się bransoletka z charmsami, którą od razu chciała mieć na ręku. Harry pomógł jej ją zapiąć.
- Tam jest jeszcze coś słońce. - uśmiechnął się.
- Jeszcze ? - wyjęła bilet. Spojrzała na Loczka pytająco. 
- Bilet do USA. Jedziesz z nami w trasę.
- Ale.. a.. Boże.. Na prawdę ?! 
- Tak. - kolejny raz rzuciła mu się na szyję. - Chcę mieć przy sobie swoją narzeczoną. A teraz prezent ode mnie. - podał kolejne pudełeczko. 
- Harry nie uważasz, że przesadzasz ? Nie za dużo tych prezentów ? - spojrzała na niego i otworzyła kolejny prezent. odtwarzacz MP5 . 
- Ostatnio narzekałaś na swój więc kupiłem ci nowy. 
- Kocham cie. - uśmiechnęła się szeroko.
- Ja ciebie bardziej. - pocałował ją. 
Teraz nadeszła kolej Harrego. Ten miał troszke większe pudełko. Znajdowała się w nim koszulazegarek  i kubek. Po chwili wszyscy cieszyli się ze swoich prezentów. Tak minął im cały wieczór. Oczywiście nie obyło się bez śpiewania kolęd. 
___________________________________________________________________________


wiem, że trochę nieudany no ale tak jakoś wyszło .
ciesze się, że tak się wydarzyło, że są razem już tak prawie na zawsze xddd
Całusy <333 xd

2 komentarze:

  1. które to były urodziny Louisa.? 20.? xd
    ale rozdział świetny, czekam na następny. < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa! W końcu się jej oświadczył < 33 Super, że się zgodziła i jeszcze do tego jedzie z nimi w trasę. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń