wtorek, 17 kwietnia 2012

Chapter Forty Six


*6 miesięcy później*


*oczami TJ*


Tak strasznie się denerwuje. To ma być najważniejszy dzień w moim życiu. Serce wali mi jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. 
- Gemma mogłabyś nam pomóc? - Anne spytała brunetkę, która błąkała się po pokoju. Moja mama trzymając welon w dłoni przyglądając się mi. 
- Tak już idę. - uśmiechnęła się. 
A i dla jasności. To jest dzień mojego ślubu. Tak. Dokładnie. To dzisiaj. Wychodzę za Harrego. Jestem strasznie zdenerwowana. Wiem, że już to mówiłam, ale nie dziwcie mi się. Od dzisiaj będę nazywała się Theresa Joanne Styles. Jak to brzmi ? Patrzę w lustro i w ogóle nie mogę się uśmiechnąć. Nerwy mnie zżerają. Stoję już w mojej białej sukni. Trzy kobiety wokół mnie. Moja mama denerwuje się tak samo jak ja. Zresztą Anne też. W końcu Harry to jej syn. On też zmienia całe swoje życie. 
- TJ nie denerwuj się tak.. - uspakajała mnie siostra mojego narzeczonego. 
- Tsaa nie denerwuj się. Jasnee.. 
- TJ, Gemma ma rację uspokój się i się uśmiechnij. - Anne spoglądając na mnie zadowolona. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. 
- Dobra. Marie ! Welon. - Anne była szefową. Wszystko jako jedyna miała pod kontrolą. 
Moja kochana mama wpięła biały welon w tył mojej głowy. Odwróciłam się przodem do niej. Spojrzała w moje oczy, chwyciła obie dłonie. Łezka spłynęła po jej policzku. Ja też miałam ochotę się rozpłakać. Oczy zrobiły mi się szklane. 
- Dziecko tylko mi się nie rozpłacz. Rozmażesz makijaż. - uśmiechnęła się przez łzy. 
- Kocham cię mamo. - przytuliłam ją mocno do siebie. 
- Dobra dziewczyny dalej. Nie ma czasu. Za chwilę się rozpocznie. TJ, dalej ! - Anne przywołała mnie ruchem ręki. 
- Pozwólcie mi zostać jeszcze chwilę samej. Dwie minuty, obiecuję. 
- TJ dwie minuty. 
Skinęłam głową. Wyszły i zostawiły mnie samą. Czy ja tego chcę ? Czy ja dobrze robię ? Przecież jestem jeszcze młoda. A Harry ? Czy on na pewno mnie kocha ? Czy on jest pewien tego, że chce być moim mężem i żyć ze mną w zdrowiu i w chorobie ? Na dobre i złe ? Spojrzałam jeszcze raz w lustro. Pierwszy raz się uśmiechnęłam. Podeszłam jeszcze do okna. Wszyscy czekali przy samochodzie. Harrego zobaczę dopiero w kościele. Tak bardzo chcę, żeby był przy mnie. Ostatni raz lustro i wręcz biegłam po schodach na dół. Pogoda była na prawdę śliczna. 
- No dalej piękna. - pogonił mnie Zayn. Wyglądał tak.. tak.. jak nie on. Zresztą każdy z nich tak wyglądał. Liam i Niall. Louisa nie widziałam. Lou był z Harrym. 
- Proszę bardzo.. - Liam otworzył mi drzwi od samochodu. 
- Dziękuje. 
Podjechaliśmy pod kościół. Podbiegły do nas Danielle i Eleanor. Madeline ? Jej już nie ma. Nie ma jej w życiu Nialla, ani w naszym. Okazała się wielką suką. Przepraszam za stwierdzenie, ale inaczej nazwać jej nie mogę. Okazało się, że chodziło jej tylko o kasę naszego kochanego Blondasa i myślała, że dzięki niemu będzie rozpoznawana. Poza tym zdradzała go. Miała jakiegoś swojego drugiego chłoptasia. Niall ją nakrył. Minęły już cztery miesiące od tamtej sytuacji. Niall bardzo szybko się pozbierał mimo, że nie było mu łatwo. Zayn - nadal jest wolny i do wzięcia. 
- Jejku jak pięknie wyglądasz ! - krzyczały. - Jak Harry cię zobaczy to chyba zemdleje przed ołtarzem. - zaczęły się śmiać jak pojebane. 
- Przestańcie. 
Wszyscy - oprócz Gemmy, Dan i El, bo one były moimi druhnami - poszli już zająć swoje miejsca, a po mnie oczywiście jak to tradycja nakazuje przyszedł Josh. Nie był w prawdzie moim prawdziwym ojcem, ale tak go traktowałam. Razem z Joshem przyszła mała Lisa. Miała siedem lat i była córką, siostry mojej mamy. Jej zadaniem było iść przede mną i sypać kwiatki, po których ja następnie miałam stąpać. Chwyciłam Josha bardzo mocno.  
- Josh ja chyba nie dam rady. 
- Nie denerwuj się. Oczywiście, że dasz. - uśmiechnął się. 
Usłyszeliśmy dźwięk organów. Lisa szła przed nami i robiła to co do niej należało. ujrzałam Harrego. Tych wszystkich ludzi, którzy zwróceni byli tylko na mnie. Serce mi stanęło. Matko Boska ! Mamo moja gdzie ty jesteś ! Boże mój ! Ratunku. Zaczęłam krzyczeć w myślach. Byłam już bardzo blisko ołtarza. Spojrzałam na Harrego. Kurwa ! Tutaj jest mój Bóg ! Ojcze Niebieski ! Jak można być takim seksownym ?! O czym ja myślę ? Jestem w kościele ! Uspokój się TJ. Ty bierzesz ślub. Stałam już obok niego. Uśmiechnął się tak słodko, że wszystkie moje wątpliwości odeszły w niepamięć. Pastor zaczął wygłaszać swoją mowę. Nie mam pojęcia czy go słuchałam. A zapomniałabym jeśli chodzi o świadka Harrego - to był nim oczywiście Louis. 
- Jeżeli jest tu ktoś, kto jest przeciwny temu związkowi, niech odezwie się teraz lub zamilknie na wieki. - wypowiedział pastor, a ja tylko spojrzałam z przerażeniem na Harry'ego. Nikt się nie odezwał. Cudownie. Proszę już nie przedłużać. Myślałam. Chciałam już być jego żoną. Następnie podszedł do mnie Josh, który moją prawą dłoń umieścił w prawej dłoni Hazzy. Na znak, że mu mnie przekazuje. Nasza przysięga małżeńska wyglądała trochę inaczej niż zazwyczaj. Każde z nas miało powiedzieć coś od siebie. 
- Przysięgam kochać cię, aż do śmierci i wspierać. Obiecuje, że będę miała cierpliwość do faceta mojego życia. Będę mówiła kiedy słowa są potrzebne i milkła kiedy nie. Starała się mieszkać w cieple twojego serca. Starała się wybaczyć nawet najgorsze rzeczy. Kochała cię zawsze.. - powiedziałam. Tak, powiedziałam. Zrobiłam to.
- Mm.. Masz to gdzieś napisane ? - spytał. 
- Tak. A dlaczego ? - w tym momencie wyjął kartkę. Ja też wyjęłam swoją. 
- Wysoko postawiłaś poprzeczkę. Trudno będzie to przebić. 
- Na pewno dasz radę.. 
- Przysięgam, że zawszę będę cię kochał jak tylko potrafię. Teraz i na zawszę. Przysięgam nigdy nie zapomnieć, że to zobowiązanie na całe życie. I że zawsze nasze dusze, nieważne jak wiele przeszkód będą musiały pokonać, zawsze znajdą drogę by odnaleźć się nawzajem. Kocham cię.. - no i puściłam łzę. 
Ksiądz kazał nam wsunąć na palce obrączki. Po chwili oboje mięliśmy pierścionki na palcach. 
- Nic mi więcej nie zostaje do powiedzenia jak tylko to, że ogłaszam was mężem i żoną. - na chwilę zamilkł, a my patrzyliśmy sobie prosto w oczy. - No pocałuj ją. - pastor się uśmiechnął zresztą jak wszyscy, a nasze wargi się styknęły. Wychodziliśmy z kościoła już jako małżeństwo. Jak to brzmi ? Pięknie co nie ? Oczywiście teraz jechaliśmy uczcić nasze małżeństwo. Zapowiadała się impreza. I to duża. Na naszą cześć. Podjechała po nas limuzyna, oczywiście nie obyło się od reporterów przed kościołem. Musze przyznać, że byłam bardzo szczęśliwa, że to zrobiłam. Siedziałam obok Harrego - mojego męża. Przytulił mnie do siebie. To co powiedział w kościele było bardzo piękne. Nie wierzyłam, że usłyszę kiedyś coś takiego. Byłam pewna, że moje miejsce jest właśnie przy nim. Dojechaliśmy na miejsce. Moje kochane druhny zabrały mnie do pokoju, który znajdował się na piętrze w hotelu. Pokazały mi drugą sukienkę. Była również biała, ale krótsza i wygodniejsza. Po kilku minutach byłyśmy z powrotem na dole bym mogła zatańczyć swój pierwszy taniec z moim mężem. Nie obeszło się bez łez. Przytuliłam się do niego mocno i tańcząc płakałam. Próbował mnie uspokoić, ale niestety mu się nie udało. Później tańczyłam z każdym z chłopców po kolei, bo takie było ich życzenie. Zayn, Liam, Louis i Niall. Później Josh i mój brat. A następnie to zaczęła się już prawdziwa impreza. Chłopcy się troszkę zalali. Około drugiej w nocy z Harrym postanowiliśmy iść wypróbować łóżko hotelowe w naszym pokoju. To był nasz pierwszy seks małżeński. Wszystko było tak jak sobie wyobrażałam. Szampan i truskawki. Wielkie łóżko. My. Nie chciałabym być teraz gdzie indziej. Kocham go i nic tego nie zmieni...




The End

_________________________________

tak to już koniec !
Nasza historia się skończyła.
TJ i Harry żyli długo i szczęśliwie.
Dziękuje wam z całego serca, że przetrwałyście z nami tyle czasu.
Dziękuje, że wspierałyście i komentowałyście.
To bardzo ważne.
Jesteście najcudowniejsze na świecie.
Kochamy Was !
DZIĘKUJEMY
♥♥♥

2 komentarze:

  1. ojej szkoda ze koniec :( swietne było to opowiadanie<3 i mam nadzieję ze niedługo bedzie następne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. błagam, niee ! :)
    świetnee..

    OdpowiedzUsuń