niedziela, 8 kwietnia 2012

Chapter Forty Three


Rodzice Harrego wyjeżdżają dziś do jego rodziny, dlatego TJ, on i Gemma zostają sami. 
- Harry poradzicie sobie prawda ? - pytała Anne, gry już mięli wyjeżdżać. 
- Tak mamo. Ale kolejne święta całe spędzamy razem. 
- Obiecuje. Przepraszam, że tak wyszło.. ale wiesz, że muszę odwiedzić babcię. Chodź tu do mnie, bo pewnie znowu długo cię nie zobacze. - przytuliła go mocno, po czym objęła jeszcze swoją przyszłą synową. Robin też się z nimi pożegnał i pojechali. 
- No to jesteśmy sami panienki. - uśmiechnął się. - Myślę, że popołudnie przy filmie i słodkościach to dobry plan. 
- Super. Ale najpierw może ogarnijmy po śniadaniu co ? - Gemma, kierując się w stronę kuchni. 
- To wy posprzątajcie, a ja pójdę jeszcze chwilę odpocząć. 
- Ty leniu ! - TJ wytkneła język i pomagała Gemmie. 
- Pokaż mi ten pierścionek. - chwyciła dłoń brunetki. - Mój braciszek jednak wie co dobre. - zachichotały. Pozmywały naczynia i poszły do salonu. Rozsiadły się obok Harrego i zaczęli rozmawiać. TJ wtuliła się w swojego ukochanego. Gemma postanowiła im nie przeszkadzać i ulotniła się z salonu. 
- Harruś.. ? - zaczęła.
- Co ? 
- Kochasz mnie nie ? 
- Najbardziej na świecie. Bardziej już chyba nie można. - przytulił ją jeszcze mocniej i pocałował w czoło. 
- To skoro mnie tak kochasz, zanieś do sypialni i.. - ręką zaczeła skradać się do guzików jego koszuli przygryzając dolną wargę. 
- Kochanie.. - troszkę zdziwiony. Wziął ją na ręce i pobiegł z nią na górę. Oboje się śmiali. Położył ją na łóżku i zaczął całować. Powoli rozpinała guziki jego koszuli. Całował jej szyję. Uwielbiała to. Gdy odpieła koszulę do końca szybkim ruchem ja z niego zrzuciła. Uśmiechnął się cwaniacko. Wiedział jak bardzo ma na niego ochote. Dotykała jego torsu, barków i ramion. Pieściła jego ciało dłońmi. Uniósł jej bluzkę i zaczął całować delikatnie brzuch. Nagle weszła Gemma. 
- Oj przepraszam chciałam tylko sprawdzić czy tutaj jesteście. - speszona. - Ale jeśli chodzi o to popołudnie nasze o którym mówiłeś to może wrto się przygotować. 
- Jasne.. - TJ próbowała się podnieść i w szybkim tempie ogarnąć. 
- Może pójdziesz ze mną do sklepu i do wypożyczalni ? - zaproponowała.
- Okej. - zeszły na dół, ubrały się i wyszły z domu. Do marketu nie miały daleko. Zaczęły wybierać różne słodkości. 
- Wiesz co TJ tutaj niedaleko jest wypożyczalnia. Może ja już pójdę i zaraz się spotkamy na rogu ? 
- Masz racje będzie szybciej. 
Gemma wyszła ze sklepu i zostawiła TJ samą. W obcym dla niej miejscu. W końcu była dorosła. Na dworze było ciemno. Gdy wszystko już kupiła poszła do kasy, zapłaciła i wyszła. Szła w kierunku domu Harrego...
- Jest już TJ ? - spytała Gemma, gdy weszła do domu. 
- Nie.. a powinna być ? 
- No ja poszłam do wypożyczalni i mówiłam, że spotkamy się na rogu. Dzwoniłam do niej kilka razy, ale nie odbierała. Myślałam, że już jest. 
- Gemma, zostawiłaś ją samą ?! Jesteś cudowna ! 
- No pewnie zaraz przyjdzie. Zadzwonię jeszcze raz. - wtem zadzwonił telefon Hazzy. 
- Halo ? .. Tak to ja. .. Ale co się sta.. ? .. Zaraz tam będę ! - wykrzyczał wręcz do słuchawki, chwycił kurtkę i kuczyki i ciągnąc Gemmę za sobą biegł do smoachodu. 
- Co się stało ? - spytała czarnowłosa.
- TJ jest w szpitalu. 
- Co ? Jak to ? Co się stało ? - mówiła na jednym wdechu. 
- Nie wiem. 
- Nie denerwuj się tak. 
- Jak mam się nie denerwować! Jak mogłas zostawić ją samą ! 
- Przepraszam.. 
- Twoje głupie przepraszam mi nie wystarczy. Jesli coś poważnego jej się stało nie wybacze sobie tego. - łezka spłynęła po jego policzku. Dojechali do budynku szpitala. Oboje wbiegli tam jak oparzeni. Chłopak wpadł na jakąś kobietę, której zwalił papiery. Nie zwracał na nic uwagi, chciał tylko zobaczyć narzeczoną. Gemma przepraszała za niego. 
- Harry uspokój się ! - krzyczała za nim siostra. 
Nie odpowiedział. Doszedł do recepcji i pytał o Theresę. Pielegniarka wskazała mu jak dojść do sali, ale uprzedziła, że na razie nie będzie mógł się z nią zobaczyć. Gemma zdyszana cały czas próbowała go dogonić. Doszedł do sali. Otworzył drzwi niestety lekarze go stamtąd jak najszybciej wynieśli. Usiadł na krześle w holu i schował twarz w dłoniach. Po kilku minut wyszedł lekarz. 
- Pan Harry Styles ? - spytał Loczka. 
- Tak. Co jej jest ? - pytał zdenerwowany.
- Najprawdopodobniej pańska dziewczyna została zgwałcona. 
- Co ?! Kto jej to zrobił ?! 
- Nie mamy pojęcia. Prosze niech się pan uspokoji. 
- Jak mam się uspokoić ?! Moge ją zobaczyc. Proszę.. 
- Tak oczywiście. Ale prosze być ostrożnym, jest w bardzo ciężkim stanie. Ktoś był bardzo brutalny. Panna Watts jest bardzo wyczerpana, ale jej stan powinien się w miarę szybko ustabilizować. - nie dochodziły do Kędzierzawego słowa wypowiedziane przez lekarza. Wszedł po cichu do sali. Gdy ujrzał TJ łzy zaczęły same spływać po jego policzkach. Usiadł przy łóżku na krzeęle, złapał jej dłoń i płakał. Gemma nie wiedziała co robić. Pierwszy raz nie potrafiła pomóc Harremu i do tego miała wyrzuty sumienia, że ją zostawiła. Nie powinna iść do żadnej wypozyczalni. 
- Gemma zostaw mnie samego. Chcę być tylko z nią. - powiedział po cichu przez łzy. 
- Oczywiście.. - zrobiła tak jak chciał. Skierowała się w strone wyjścia i czekała na korytarzu. TJ nagle otworzyła oczy. Zaczęła się rozglądać po pomieszczniu. Próbowała dojść do siebie. Czuła straszny ból głowy. 
- Kochanie.. przepraszam. To moja wina. Niepowinienem puszczać cię samej. - jeszcze mocniej ścisnął jej dłoń i wtulił w nią swoją twarz. Przez chwilę nie odpowiadała. 
- To nie twoja wina Harry.. - wydusiła ledwo. 
- Zabije tego gnoja, który ci to zrobił ! 
- Ich było trzech.. 
- Co ? Trzech ? Jak mogłem pozwolić wam iść do jakiegoś pieprzonego sklepu. Wybacz mi TJ. 
- To nie twoja wina. - zbliżył się do niej i pocałował delikatnie w policzek. 
- Kocham cię. Tak bardzo. 
- Ja ciebie też.. 
- Lekarz mówił, że niedługo powinnas dojść do siebie. Wszystko będzie dobrze.. 
- Harry ja zostałam zgwałcona. Nadal chcesz ze mną być ? 
- Co ty wygadujesz ? Oczywiście, że chcę. Nie mógłbym cię zostawić. Nigdy. Jesteś moją narzeczoną. - wziął jej rękę, żeby pokazać pierścionek. Niestety go nie miała. 
Teraz to jej napływały łzy do oczu. 
- Tylko nie płacz. Kupię ci nowy. - pocałował ją w czoło. 
- Bardzo mi przykro, ale musi pan już wyjść. - powiedział lekarz. 
- Proszę dać mi jeszcze chwilę. 
- Niestety. Pańska dziewczyna powinna teraz odpoczywać. 
- Narzeczona. Moja narzeczona. - powiedział patrząc na mężczyznę. Przytulił ją delikatnie i wyszedł. Lekarz zadał jej kilka pytań, które nie były dla niej łatwe, bo przypomniały całe to okrutne wydarzenie. Po kilku minutach wyszedł z sali. 
- Panie doktorze czy na prawdę z nią wszystko dobrze ? - zaatakował go pytaniem. 
- Tak. Pańska narzeczona - podkreślił. - Dostała leki. Musi dużo odpoczywać i będzie dobrze. Została na prawdę brutalnie pobita. Ma złamane żebro. Ktoś nie miał pojęcia co robi tej biednej dziewczynie. Jesli tylko dojdzie do zdrowia radzę zgłosić to na policję. A właśnie. Dziewczyna, która do nas zadzwoniła jest tutaj i pytała o pana, chciała z panem porozmawiać. - Harry poszedł za lekarzem. Ujrzał znajomą blondynkę. 
- Lauren ? - spytał z niedowierzaniem. 
- Cześć Harry. Jak ona się czuje ? 
- Nie wygląda to wszystko za dobrze. Dziękuje, że zadzwoniłaś na pogotowie. 
- Nie mogłabym nie zadzwonić. Czy ona cokolwiek pamięta ? 
- Nie wiem. Nie rozmaiwałem z nią o tym jeszcze. Ale mówiła tylko, że było ich trzech. Jak ją znalazłaś ? Ty coś widziałaś ? 
- Nie. To znaczy widziałam jakichś kolesi, ale byli juz za daleko bym mogła cokolwiek zobaczyć. Ona leżała na tym śniegu. To było okropne. - dziewczyna miała łzy w oczach. - Przykro mi. Poznałam ją i kazałam lekarzowi zadzwonić do ciebie. 
- Dziękuje. - przytulił się do niej i razem z Gemmą mimo jego uporu wrócił do domu. Nie mógł zasnąć. Zadzwonił do mamy i o wszystkim jej opowiedział. Nie wiedział co ma robić. Anne, gdy usłyszała słowa syna myślała, że to są jakies żarty. Powiedziała, że jutro będą z powrotem w domu, by być teraz przy niej i przy synie, który też jest w nie najlepszym stanie. Powiadomił również chłopców, których reakcja była podobna. Nie mogli uwierzyc jak ludzie moga być tak okrutni. Przez całą noc nie spał tylko siedział w kuchni przy stole i płakał. Tak bardzo chciał wiedzieć kim są mężczyźni, którzy jej to zrobili. 
- Harry proszę idź się położyć. - Gemma zatroskana. Samej ciężko jej było zasnąć. 
- Nie chcę. 
- Ale przecież to, że teraz tutaj siedzisz nie pomoże nikomu. Proszę idź na górę. 
- Nie Gemma. Po cholere mam tam iść. I tak nie zmruże oka ! - zdenerwował się. 
- Przepraszam Harry. Wybacz, że się o ciebie martwie. 
- Jak ty mogłas pozwolić jej samej wracac do domu ?! Mogłaś pomyśleć, że coś jej się może stać ! Przecież ona tutaj nikogo nie zna ! - zaczął krzyczeć. - Gemma, nie mogę w to uwierzyć ! To twoja wina. Gdybyś jej nie zostawiła pewnie nic by się nie stało ! - rzucił talerzem o podłogę. 
- Harry uspokój się ! 
- Nie mów mi co mam robić ! - uderzając ją ramieniem wyszedł zdenerwowany z kuchni. Zaczęła płakać nigdy nie widziała go w takim stanie. Próbowała to posprzątać. Harry obwinił ją za wszystko. Miał racje. - pomyślała..
____________________________________________________________________

nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału.  wydaje mi się, że mi wyszedł xd mam nadzieje, że wam również się spodoba ; )

< 333

4 komentarze:

  1. O ja pierdolę. Ludzi chyba naprawdę są nienormalni. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Inaczej nie przeżyję. Czekam na kolejny z niecierpliwością < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja:Dobra żegnaj laptopie. *jebs przez okno*
    Jakiś robak: O mam piloto mam laptopo *ded, bo laptop na niego spadł"

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy Harry jechał do tego szpitala myślałam, że nie wyrobię. jestem ciekawa kto ją zgwałcił, więc pisz dalej.! < 33

    OdpowiedzUsuń
  4. Też jestem ciekawa, kto to zrobił. Tylko błagam... niech nie będzie w ciąży, bo mój laptop zostanie roztrzaskany jak ten talerz przez Harry'ego xd

    OdpowiedzUsuń