niedziela, 4 marca 2012

Chapter Seventeen


Było już po dziewiątej. Chłopcy cały czas siedzieli z TJ, a Harry w swoim pokoju. Nawet nie przyszedł nic zjeść. W końcu usłyszeli jego kroki. Nawet na nich nie spojrzał tylko wszedł do kuchni. Nikt nie zareagował. Wziął ze sobą sok i coś jeszcze i poszedł z powrotem do pokoju. 
- No i widzicie. Dlaczego ten pieprzony kretyn ze mną nie pogada co ?!
- Nie wiem, dziwnie się zachowuje. 
- No Louis Amerykę odkryłeś. - powiedziała wściekła i wstała z sofy. 
- Gdzie idziesz ? - spytał Malik. 
- Ide się położyć. Mogę w gościnnym ? 
- Jasne. - odpowiedzieli chórem, a ta poszła do gościnnej sypialni. Położyła się na łózku i  próbowała zasnąć. Niestety nic. Kręciła się, ale cały czas myslała o nim. Jak to ona go kochała. Dlaczego on to zrobił. Nie wytrzymała. Poszła do jego pokoju. Otworzyła cicho drzwi. Nie wiedziała czy śpi, nie chciała go obudzić. Położyła się obok niego. Odwrócił się. 
- Co ty tutaj robisz ? - spytał zdziwiony. 
- Kocham cię. - popatrzyła mu w oczy, a on nadal zdziwiony. 
- Ja też cię kocham TJ. Bardzo cię kocham. Przepraszam. - znowu miał oczy we łzach. 
- Wiem. - pogłasakała go po policzku. 
- Wybaczysz mi ? 
- To zależy. - spojrzał na nią pytająco. - Od tego czy mnie pocałujesz czy rozpłaczesz się jak baba. - poczuła jego delikatny pocałunek. Na prawdę delikatny, jakby się bał. 
- Kocham cię. Kocham, tak bardzo. - mówił. 
- Ale jeśli to się powtórzy. Obiecuje, że nie wybacze za nic. - wtuliła sie w niego. Myslała jeszcze o tej sytuacji, ale w jego oczach na prawdę widziała żal. Zreszta kochała go i niewyobrazała sobie teraz jak mogłoby go przy niej nie być. Takie rzeczy się zdarzają. Prowadzą do rozwodów. Jak w przypadku jej rodziców, ale ona nie chciała z nim zrywac, mimo, że spał ze "starą dupą". Był dla niej najważniejszy.  


***


Kilka dni i już po całej sprawie. Wszyscy zachowują się jakby nic się nie wydarzyło, chociaż miedzy tą dwójką wybuchaja coraz częęciej kłótnie. Małe, bo małe i o byle co, ale zawsze kłótnie. TJ wróciła do pracy po urlopie. Tu po staremu. Poplotkowała z Justą, której dawno nie widziała i resztą dziewczyn. Było tak jak powinno być. Zblizała się piętnasta. Czekała na Harrego, który miał po nią przyjść jak zawsze. 
- Już idzie. - ostrzegła Justa. 
- Okej to lece po torbę. - poszła po torbę, przytwitała się z nim, pożagnała dziewczyny i wyszli. Dziś zaprosiła chłopców na kolacje. Dlatego po drodze poszła na zakupy. Przy okazji zrobiła zakupy Arthurowi, którego ostatnio zaniedbywała. Nie odwiedzała go już tak często. Z pęlnymi siatkami wrócili do domu. TJ poszła do Arthura. Posiedziała u niego jakieś dwadzieścia minut i wróciła do Hazzy, który siedział przed telewizorem. 
- Ruszaj dupe i mi pomagasz ! Nie ma meczyków kochanie. - podeszła i wyłączyła telewizor. 
- Ale ty jesteś okropna. - uśmiechnięty od uch do ucha. 
- Pomidory w kostkę prosze. - rozkazała, a ten wziął się do roboty. Za godzinę już będą. Nie zdąże. - zaczeła marudzić. 
- Spokojnie, to nie jacyś ważni goście. 
- Co ? Jak ty tak możesz mówić. To najważniejsi goście na świecie. - powiedziała udając powagę. Po kilku sekundach oboje wybuchnęli śmiechem. 
- Jesteś głupia. - powiedział chichocząc.
- Tak jak ty. Pasujemy do siebie. Dalej, dalej nie ociągaj się. Ja przygotuje stół. - przygotowała stół w pięć minut.
- Dobra idę się ubrać. Zaraz wracam skarbie. - cmoknęła go w policzek. Ubrała KLIK i wróciła pomóc Harremu. Poszło im w miare sprawnie. Chłopcy byli punktualnie.
- O nie spodziewałem sie takiej kolacji. - powiedział zaskoczony Lou. 
- Dobra siadajcie, zaraz będzie. - podała do stołu pysznie wyglądającą zapiekankę. 
- Mmm.. ale pachnie. - Niall juz nie mógł się doczekac kiedy zacznie jeść. TJ odeszła jeszcze od stołu.
- Gdzie idziesz ? - spytał Zayn. 
- Po to. - wyjęła z szfki kuchennej wino. - Harry otworzysz ? 
- Już się robi. - kolacja przebiegła w miłej atmosferze. Wszyscy wychwalali TJ, że tak świetnie gotuje. 
- Mam nadzieje, że zmieścice deser. 
- Jaki deser ? Nie wiem nic o żadnym deserze. - Hazza zdziwiony. 
- Przygotowałam już rano. - podeszła do lodówki i wyjęła ciasto. Pokroiła w trójkąciki. Udekorowała je kawałkiem banana i polała czekoladą. 
- Co to ? - spytał ciekawy Lou.
- Bannoffie Pie. - odpowiedziała. 
- Mhm.. i tak nie powtorze tej nazwy. - odpowiedział. 
- Jesteś niesamowita. - wyskoczył Malik. - To jest pyszne. 
- Dziękuje. - siedzieli i rozmawiali. Nagle TJ zaczął się rozładowywac telefon. 
- Harry mógłbyś skarbie przynieść mi ładowarkę. Jest w stoliczku nocnym. Proszę. 
- Jasne.. - ruszył. 
- Ale jestem najedzony. - powiedział Liam.
- Ja to bym jeszcze zjadł - odpowiedział mu Horan. 
- Chcesz, mogę ci jeszcze nałożyć ? 
- Na prawdę. Super. - uradowany. 
- TJ możesz mi powiedzieć co to jest ? - spytał Harry trzymając w ręku koperty z listami od fanek. Spojrzała na niego i nie wiedziała co ma powiedzieć. 
- Listy. - odpowiedziała. 
- Ale jakie listy ? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś ?! 
- Nie chciałam cie martwić. 
- Dostajesz takie jeszcze ? TJ nie rozumiem. Mówilismy, że będziemy sobie wszystko mówić, a ty co ? 
- Harry nie zaczynaj okej ? To głupie. Kilka listów. 
- Pamiętam. Pamiętam ten okres. Byłas wtedy przybita i udawałaś, że jest dobrze, a wcale nie było. Ale nie powiedziałaś mi ! - krzyczeli obydwoje. - Poszlibyśmy z tym na policje. 
- Na policje kretynie ?! I co miałabym im powiedzieć ? Dzień dobry fanki mojego chłopaka grożą mi śmiercią ?! Pomyśl. 
- Jestem kretynem ?!
- Harry przestań. 
- Nie przestane. Ile razy sama powtarzałaś, że powinniśmy o wszystkim sobie mówić, ja ci powiedziałem o Caroline!
- I po cholere to wypominasz ! Gdybym ja nie zaczęła nie jestem pewna czy byś powiedział ! - chłopcy tylko przyglądali się całej sytuacji. 
- Powiedziałbym!
- Jasne, mówić to ty możesz! Wiesz co, tak napierdalasz o zaufaniu, a wiesz, że nie czyta się cudzej korespondencji!
- Okej może i się nie czyta, ale to leżało na wierzchu i nawet choćbym nie chciał bym to przeczytał
- Tsaa. Proszę cie nie rozśmieszaj mnie. Czy ty tego nie widzisz ?! Od kilku dni kłócimy sie o byle gówno! Mam juz tego dosyć! Czepiasz sie mnie o jakieś głupie rzeczy! A teraz robisz zamieszanie z rzeczy, które już minęły! Nie dostaje już tych listów. 
- Ale dostawałaś ciężko było ci mi o nich powiedziec. Myslałem, że sobie ufamy!
- Ja też myślałam! 
- A co do tych kłótni to ty też nie jesteś święta i ja tylko pretensji nie mam! - skierował się w stronę drzwi. 
- No najlepiej wyjdź, bo to jest najlepsze rozwiązanie! - trzasnął drzwiami i tyle go widziano. - Przepraszam was. - powiedziała do chłopców i próbowała się usmiechac. 
- Już Niall zaraz ci podam drugą porcję deseru. 
- Spokojnie. 
- TJ co było w tych listach ? - spytał Zayn.
- Oj głupie groźby od fanek. Bzdury. 
- Jakie groźby ?
- Nie wiesz co to są groźby. W sensie pożałujesz. Jeśli go nie zostawisz zginiesz. Jakoś jeszcze żyje i jest dobrze. 
- Szczerze to też bym się zdenerwował gdyby dziewczyna mi o tym nie powiedziała. - dodał Liam. 
- Dobra skończmy ten temat. Proszę Niall. Jeszcze ktoś chcę ? - spytała. Do końca wieczoru siedzieli, ale jakoś nie kleiła się rozmowa. Harrego nie było. Lou dzwonił kilka razy, ale nie odbierał telefonu. Po dwunastej poszli do domu. TJ wykąpała się, przebrała w piżamę i poszła do łóżka. Cudem zasnęła beż żadnych większych problemów. 

3 komentarze:

  1. Jestem ciekawa czy się pogodzą. Oby. Bo inaczej nie będę mogła spać. ;p
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ale kłótnia.. ;d lubie takie rzeczy, chociaż mam nadzieje, że sie pogodzą. Czekam na kolejny mam nadzieje, że będzie jeszcze dziś, bo nie wytrzymam :)

    OdpowiedzUsuń