piątek, 24 lutego 2012

Chapter Six

- Kolejne listy.. - wzdychając zamknęła skrzynke i weszła do domu. Odłożyła je na stół i zaczęła przygotowywać obiad dla siebie. Wtem zadzwonił telefon. 
- Tak mamo ? - powiedziała do słuchawki. 
- Cześć słońce. Jak tam ? 
- Bardzo dobrze. Właśnie wróciłam z pracy i robie obiad. A u was ? - mięso zaczęło się przypalać. 
- U nas w porządku, ale wszyscy za tobą tęsknimy. Will ma dziewczyne wiesz.. 
- Nie mów ? - próbując opanować garnki. 
- No na prawdę, myslalam, że się tobie pochwali, ale coś mu nie idzie.. 
- Ostatnio o mnie zapomniał. Miał do mnie przyjechać, a tu nic..
- Słońce jest taka sprawa..
- Mamo obiad mi się pali! - krzyknęła do słuchawki i zdenerwowana ją odłożyła. Telefon zadzwonił ponownie.
- Co do cholery, pali mi się dom, zadzwoń zaraz ! - krzyknęła, myśląc, że to Marie.
- Mhm.. Cześć tu Harry. - powiedział speszony chłopak.
- O kurcze, przepraszam, myślałam, że to moja mama. Mógłbyś zadzwonić za dziesięć minut, bo właśnie..
- Pali ci się dom, jasne. - przerwał jej. Ta szczęśliwa i zadowolona, że Harry do niej zadzwonił wróciła do gotowania. 
- Co ja zrobiłam.. ? Przecież teraz pewnie nie zadzwoni.. Jestem taka głupia. - zaczęła narzekać. Włożyła na talerz ryż, lekko przypalone kawałki mięsa i warzywa. Usiadła do stołu i zaczęla jeść. Co chwilę wpatrywała się w telefon czy zadzwoni. 
- Halo.. - powiedziała.
- Już mogę ? - spytał chłopak.
- Jasne. Przepraszam, ale nie radziłam sobie z obiadem. - zachichotała. 
- Nie ma za co przepraszać. Mam pytanko. Co robisz jutro wieczorem ? 
- Ja ? Jutro wieczorem ? - z niedowierzaniem.
- Tak ty i jutro wieczorem. - uśmiechnął się.
- Nic. - odpowiedziała krótko po czym złapała się za głowę, że to była beznadziejna odpowiedź. 
- A poszłabyś ze mną do kina ? 
- Z chęcią. - odpowiedziała. 
- Okej, super to wpadne po ciebie, tak o dziewiętnastej ? 
- Świetnie. 
- Ale musisz podac mi swój adres. - dziewczyna podała Harremu adres i po rozłączeniu się zaczęła krzyczeć z radości. Otworzyła listy i zaczeła odpisywać. Szło jej coraz lepiej. Z każdym słowem, zdaniem czuła, że jest lepiej. 


"TJ,
Nie wiem, czy mój poprzedni list nie dotarł, czy nie był za dobry do gazety. Ale jeśli go przeczytałaś bardzo ci dziękuje. Chciałabym cię prosić, jeśli nie jest za późno, by on nie ujrzał światła dziennego. Wstydzę się tego wszystkiego i proszę cię o to, jeśli oczywiście jest to możliwe.
Megan"


TJ ten krótki list czytała z wielkim zaciekawieniem, był od dziewczyny, która zaszła w ciąże, to ta sama dziewczyna, której list schowała w szufladzie. Wpadła na pomysł, że napisze do tej dziewczyny jako Theresa Joanne Watts, a nie żadna dziewczyna z gazety, która odpisuje na każdy, prawie każdy, list. Wzieła do ręki białą kartkę i długopis i zaczęła.


"Droga Megan,
Piszę do Ciebie jako ja, zwykła nastolatka, która też miewa problemy, choć nie są one tak trudne jak Twój. Nie martw się o list. Przeczytałam go tylko ja i nikt więcej się o nim nie dowie. Jest mi bardzo przykro, że znalazłaś się w takiej trudnej sytuacji. Na Twoim miejscu sama pewnie nie wiedziałabym co mam zrobić. Chciałabym cię prosić o to byś jednak powiedziała o tym swoim rodzicom, delikatnie. Stanąć przed nimi i powiedzieć co się wydarzyło. W końcu jestes tylko człowiekiem i masz prawo popełniać błędy, w końcu to na nich najwięcej się uczymy. Jeśli tylko masz ochotę napisz do mnie na adres, który znajduje się na kopercie, a nie na adres firmy. Chyba, że chcesz by Twoje listy były w gazecie. Mam nadzieje, że sobię poradzisz. 
            Theresa Joanne"


Po odpisaniu na wszystkie listy poszła odwiedzić swojego ulubionego sąsiada, z którym codziennie piła pyszną herbatę. 
- Witaj Arthurze. - przywitała go wchodząc do domu.
- Dzień dobry. Jak miło, że przyszłaś. Właśnie oglądam stare zdjęcia. 
- Cudownie, zaraz do ciebie dołącze tylko przygotuje herbatę. - poszła w stronę kuchni. Zrobiła dwie herbaty, na tacę położyła filiżanki i poszła do salonu. Usiadła na kanapie obok staruszka i oglądała czrnobiałe zdjęcia. 
- To cudowne. Tak strasznie ją kochasz. Chciałabym ją znać. - rzekła wpatrując się w zdjęcie żony Arthura.
- Możesz iść ze mną jutro na cmentarz. Jest rocznica naszego ślubu. Chodzę tam co roku. Kupuje bukiet czerwonych róż i zapalam czerwony znicz. 
- To takie romantyczne.. - rozmarzyła się. 
- Wydaje mi się, że bardzo byście się polubiły i znalazły wspólny język. Była taką samą marzycielką jak ty. 
- Bardzo chciałabym z tobą pójść. 
- To jak zawsze o dziewiętnastej. 
- O dziewiętnastej ? Nie mogę. Jestem umówiona.. 
- Z kim ? Coż to za młodzieniec ? 
- Ma na imię Harry i jest bardzo przystojny. - zachichotała. 
- Czy to nie ten, o którym mówiłaś kilka dni temu ? 
- Pamiętasz ? 
- Zaczynam pamiętać coraz więcej. Niedługo zapamiętam wszystko co mówisz. 
- Tak to ten sam. Nie wiem czego ode mnie chce, ale skoro nie znam tutaj nikogo oprócz ciebie, Marcusa i koleżanek z pracy to dlaczego niemiałabym wyskoczyć z nim do kina. 
- Idziecie do kina ? Teraz robi tak każdy chłopak. Kino, kukurydza, napój i najlepiej straszny film, by przytulić dziewczynę. Kiedyś trzeba było się bardziej starać. 
- Jak wyglądała twoja pierwsza randka z Rosalie ? Jak w ogóle się poznaliście ?
- Byłem scenarzystą filmowym, a ona córka reżysera. Przyszła kiedys na nagranie jednego filmu i zacząłem z nią rozmawiać. Była piękna. Miała blond włosy do ramion, wielkie niebieskie oczy, które sprawiały, że odpływałem w inny świat. Jej uśmiech, to było najpiękniejsze co mogło mnie spotkać. Miała pięć uśmiechów. Pierwszy to taki, który mówił, że ma dziś dobry humor. Drugi, gdy ktoś powiedział coś śmiesznego. Trzeci, pojawiał się wtedy, gdy mówiła o swoich bliskich i przyjaciołach. Kolejny, gdy coś jej się udało i była zadowolona. Ostatni.. ten był dla mnie. Nie uśmiechała się tak do nikogo.. tylko do mnie. Nazwała go "uśmiech dla Arthura". Była niesamowitą kobietą. - spojrzał na dziewczynę, która ocierała łzy. - Ty płaczesz ? 
- Tak. Wzruszyłam się. Dałabym wszystko, żeby ktoś kochał mnei tak jak ty kochasz Rosalie. Chcę wiedziec jak wyglądała wasza randka. 
- Tradycyjnie zabrałem ją do kina. Tyle, że kino było na dworzu i cały film oglądało się z samochodu. Miała na sobię jasną sukienkę, wysokie buty i czerwone usta. żadne z nas nie oglądało filmu, przez cały seans rozmawialiśmy. Póżniej zabrałem ją nad jezioro. Wyjąłem z samochodu koc i kosz piknikowy. Rozłożyliśmy się na mostku. Zapaliłem dwie świeczki, nalałem wina do lampek i włączyłem muzykę. Poprosiłem ją do tańca. Nagle ona popchnęła mnie i wylądowałem w wodzie, ale ona zaraz do mnie wskoczyła w sukni. Powiedziała, że jeśli dalej będę się tak starał będzie moja..
- Cholera no.. - płakała. - To jest takie piękne. Czuję się jakby opowiadał mi to mój dziadek, którego nie mam. 
- Jak to nie masz ? Ja jestem twoim dziadkiem. - uśmiechnął się, a TJ wtuliła się w niego. 
- Zrobiło się późno pójdę już. Jutro musze iść do pracy. Dziękuje za dzisiejszy wieczór. 
- Ja rownież ci dziękuje. 
- Do zobaczenia jutro. - pożegnała się i wyszła. 


***


- Wszystko w porządku ? - spytała Justa, gdy TJ była jakaś rozkojarzona.
- Tak, jest okeej. - uśmiechnęła się. 
- A jak tam z listami ? 
- Daje radę, jest lepiej niż na początku. 
- Ej coś cie chyba gryzie, jesteś jakaś inna..
- Denerwuje się, mam dziś takie spotkanie wiesz.. - zachichotała.
- Jakie spotkanie ? Mów. 
- Okej. Pamiętasz jak ci mówiłam, że jeden z nich wziął ode mnie numer ? Zadzwonił do mnie wczoraj i się umówiliśmy. 
- No to pięknie. Czego sie denerwujesz poradzisz sobię. 
- Justa, Katherina cię wzywa. - powiedziała drobna blondynka i odeszła. TJ zauważyła kobietę, wzieła od niej ubrania, skasowała i podała cenę. 
- Proszę. - kobieta podała należną część. 
- Dziękuje. Życze miłego dnia. - po tych słowach kobieta odeszła. - Mam już dosyć, chcę do domu. Mam jeszcze drugą prace.. - zaczęła narzekać, gdy zauważyła nadchodzącą Justę. 
- A kiedy idziesz do biura ? 
- Jutro, dobrze, że nie dzisiaj.. Gdzie Angelika, powinna już być. - spoglądając na zegarek. 
- Heej, przepraszam za spóźnienie, ale autobus się spóźnił. Złaa ? - Angelika spytała Theresę. 
- Nie, spokojnie. - poszła po swoje rzeczy, pożegnała się i pojechała do domu. Wyjęła kolejne listy, które przysłały czytelniczki i zadzwonił telefon. 
- Tak ? 
- Cześć. Załatwiłam ci jutro wolne. - powiedziała Justa.
- Jak to ? - spytała odkluczjąc drzwi.
- Normalnie, powiedziałam, że idziesz na jekieś ważne spotkanie. Ja też mam wolne więc wpadam do ciebie i robimy babski poranek. 
- Okej świetnie. Zapraszam. - odłożyła telefon i położyła się na sofie w salonie. Włączyła telewizor i zaczeła się zastanawiać nad dziesiejszym spotkaniem. Po dwóch godzinach leżenia zaczeła się szykować. Włożyła KLIK zrobiła lekki makijaż i poszła przywitać się z Arthurem. 
- Dzień dobry młoda damo. - przywitał ją starzec w drzwiach. - Jak pięknie wyglądasz. 
- Dziękuje. Przyszłam się spytać czy jest okej. 
- Taak. Jest pięknie. - uśmiechnęła się. 
- Muszę już iść, zaraz pewnie będzie. 
- Życzę miłej zabawy. - powiedział. 
- A ja życzę, nie wiem jak to powiedzieć, żeby zabrzmiało dobrze.. 
- Życzysz mi miłej kolejnej rocznicy mojego ślubu z Rosalie. - odpowiedział, a ona się uśmiechnęła. Wyszła z domu i zobaczyła chłopaka w dżinsach i niebieskiej marynarce, który dobijał się do drzwi. 
- O hej. - przywitał ją. 
- Cześć. 
- Pomyliłem mieszkania ? 
- Nie.. nie ja byłam u.. przyjaciela. Wezmę tylko torebkę i możemy iść. 
Poszli do kina. Chłopak kupił dwa bilety na jakąś komedię romantyczną. 
- Komedia romantyczna ? - zdziwiła się TJ.
- Cos nie tak ? 
- Dziwi mnie, że komedia, a nie horror na przykład. 
- Ja lubię komedie romantyczne. - uśmiechnął się, kupił popcorn, napoje i weszli na sale. Zajęli swoje miejsce. Pod koniec filmu TJ popłakała się, jak zawsze na tego rodzaju filmach. 
- Wiedziałem, że będziesz płakała. - powiedział zielonooki chłopak w loczkach. 
- Bardzo śmieszne. - uśmiechnęła się. Film się skończył. Było po dziewiątej. 
- Spacer. Musi być spacer.. - spojrzał na nią swoimi wielkimi oczami.
- Skoro musi byc, to niech będzie. - spacerowali pótorej godziny. Na początku trudno było znaleźć wspólny temat, ale po chwili zaczęło im się dobrze rozmawiać. Odprowadził ją do domu. 
- Do góry też cię odprowadzę. 
- Poradze sobie, serio. 
- No, a jak ktoś się będzie czaił. Idę i nie ma, że nie. - otworzył drzwi budynku i szli po schodach. Gdy byli już przy drzwiach. TJ pożegnała się i podziekowała za cudowny wieczór. Chłopak również jej podziękował po czym pocałował w policzek. 
- Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy. - powiedział i gotowy był zbiec na dół.
- Ja też. - odpowiedziała z uśmiechem i weszła do mieszkania. 

1 komentarz: